sobota, 23 lutego 2013

Rozdział VI "Give up control"

Po pierwsze: Serdecznie przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzicie, ale po prostu nie miałam weny, a chciałam żeby ten rozdział był dłuższy.
Po drugie: Jak wam się podoba nowy obrazek w tle i niebieski motyw?
Po trzecie: Jak pewnie niektórzy zauważyli dodałam do strony dwie zakładki - "Piosenki od których pochodzą nazwy rozdziałów" oraz "Twórczość Dramionowa (rysunki i takie tam do rozdziałów" (w której nie zdążyłam na razie nic wstawić, ale zrobię to przy najbliższej okazji).
Po czwarte: Czekam na Wasze komentarze ;)

_______________________________________

- Teraz szczerze: czy wyglądam jak dziwka? - spytała rudowłosa przymierzająca wyjątkowo krótką srebrną sukienkę z głębokim dekoltem.
- Ginny! Wyrażaj się! - odpowiedziała oburzona Hermiona, już od godziny gotowa i pomagająca się przygotować przyjaciółce.
- Dobrze: czy wyglądam jak prostytutka? - powiedziała podkreślając ostatnie słowo.
- Przykro mi, ale tak... Widać ci pół tyłka! - dodała widząc minę koleżanki.
- Przesadzasz. - stwierdziła.
- Kochanie, idziesz na imprezę, na której będzie ponad dwudziestu pijanych Ślizgonów. Napewno chcesz wyglądać jak pani do towarzystwa? - uniosła pytająco brwi.
- Ohh, masz rację. Ale ja kocham tą sukienkę! - zalamentowała Wiewióra.
- Da się coś zrobić. - powiedziała i sięgnęła po różdżkę. - Longitudo. - machnęła przedmiotem, a sukienka rudej wydłużyła się do połowy uda.
- Och, dziękuję ci Herm, ratujesz mi życie!!! - mocno przytuliła brunetkę.
W tym czasie do dormitorium weszły Parvati i Lavender.
- Można wiedzieć dokąd się wybieracie? - spytała druga z nich i zlustrowała Hermionę od stóp do głów nienawistnym wzrokiem. - Po strojach poznaję, że idziecie szukać szczęścia przy ulicy. Przydało by ci się trochę kasy, co Weasley? Jednak obawiam się, że to dla was trochę za wysoka liga.
- Nie twoja sprawa gdzie idziemy. - odparła Ginny, po czym chwyciła za rękę przyjaciółkę, która już ruszała, żeby rzucić się na Lavender i wyciągnęła ją z dormitorium.

***

Draco siedział na kanapie popijając Ognistą Whisky, słuchając dosyć głośnej muzyki i odpędzając się od "Wkurzającej-Bardziej-Niż-Irytek-Po Pijaku-Szturmujący-Na-Dolores-Umbridge-Tego-Mopsa Parkinson", gdy usłyszał pukanie do drzwi pokoju wspólnego. Wszyscy Ślizgoni z szóstego roku byli już lekko wstawieni i dobrze się bawili.
Chłopak dźwignął się z siedzenia i podszedł w stronę wejścia.
- Kogo my tu mamy? - spytał otwierając drzwi, za którymi stali Harry, Hermiona i Ginny. - Hasło?
- Niby skąd mamy znać hasło do pokoju Slytherinu? - spytał Wybraniec.
- Nie wiem, ale bez niego nie wejdziecie. - uśmiechnął się szeroko. - Chociaż chyba jest inna możliwość...
- Już się boję. - parsknęła Hermiona.
- Spokojnie. Wystarczy, że mnie pocałujecie. - uniósł do góry prawą brew.
Ginny bez namysłu złapała blondyna za koszulę i siarczyście cmoknęła go w usta.
- Wpuszczona! - odparł, przepuszczając rudą do środka.
- To może ja pomyślę nad tym hasłem. - stwierdził Harry.
- Nie udawaj, że nie chcesz pocałować moich boskich ust, Potter. - powiedział ironicznie. - Dobrze, znaj moją łaskę. Możesz wejść. - przepuścił przyjaciela, ale zatrzymał brunetkę, sprytnie próbującą przemknąć mimochodem. - Nie tak szybko, Granger.
- Ohh, po prostu mnie wpuść. - poprosiła dziewczyna.
-  Chciałabyś. No dawaj, tylko jeden całus. - złożył usta w dziubek.
Zrezygnowana Gryfonka wysunęła się, żeby cmoknąć chłopaka w policzek, jednak ten przesunął się i mocno wpił w jej usta.
Brunetka była tak zdezorientowana, że nie miała pojęcia kiedy Ślizgon odsunął się posyłając jej dwuznaczny uśmiech i odszedł wgłąb pomieszczenia. Stała tak jeszcze chwilę w osłupieniu, kiedy (w Hermiony przekonaniu) z nikąd wyrósł tuż przed nią nie kto inny jak Teodor Nott.
- Witam w moich skromnych progach! - krzyknął. - Życzy sobie szanowna pani coś do picia?
- Nabijasz się ze mnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Skądże, to mój normalny sposób mówienia. - odparł sarkastycznie.
- Haha, bardzo śmieszne. - odrzekła.
- A ty co taka skwaszona? - spytał troskliwie.
- Nic, tylko niezbyt miłe spotkanie z byłą dziewczyną mojego byłego i byłą przyjaciółką.  
- Czekaj, zgubiłem się, za dużo byłych...
- Czasem twoja inteligencja mnie zadziwia. - westchnęła. - Spotkałam się z Lavender.
- To ta mała ruda, co się kręciła przy Weasley'u? - spytał.
Hermionie nie dane było odpowiedzieć, gdyż na środku pokoju Draco wszedł na stół i zaczął wrzeszczeć:
- Ludzie, uwaga! Kto ma ochotę na zabawę?! - odpowiedziało mu mnóstwo okrzyków. - Świetnie. Zagramy w mieszankę rozbieranego pokera, gry pijackiej i olimpiady wiedzy. Zasady są takie: najpierw gramy rundkę pokera - ten kto przegra musi zdjąć część ubrania, ten kto wygra musi się napić i zadać wybranej osobie pytanie z dowolnej dziedziny. Jeśli ta odpowie na nie prawidłowo musi się napić i nie może być pytana w następnej kolejce, jeśli odpowie błędnie musi zdjąć część ubrania. Gotowi? - spytał gdy wszyscy usiedli w kółku. - Zaczynamy.
Stwierdzenie, że Hermiona była lekko zaniepokojona byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Ona była przerażona.
Oczywiście grała już wcześniej w pokera, ale nie z bandą doświadczonych, a w dodatku zalanych Ślizgonów. To było dla niej swego rodzaju wyzwanie. Zaryzykowała i usiadła w kole między Ginny, a Draco. Harry i Ted usiedli po drugiej stronie.
W pierwszej kolejce nie było źle - nie przegrała, ale też nie wygrała. Wygrała Ginny, która postanowiła upokorzyć Pansy pytaniem o trzech ostatnich amerykańskich prezydentów, na które oczywiście odpowiedziała błędnie.
Jednak w następnych kolejkach nie było tak pięknie. Niedość, że brunetka cały czas przegrywała, odniosła także wrażenie, że wszyscy uwzięli się na nią z pytaniami. Znała odpowiedzi na wszystkie, co oznaczało, że nie musiała się rozbierać, ale za to wypić na raz całą szklankę Ognistej. Po paru kolejkach została w samej bieliźnie i była tak zalana, że nie mogła logicznie myśleć.
- Jeszcze jedna kolejka i zobaczycie Pannę Wiem-To-Wszystko bez stanika! - zażartował Draco, który siedział pozbawiony jedynie koszuli.
- Chciałbyś. - parsknęła dziewczyna.
- W sumie bym nie pogardził. - odparł po zastanowieniu.
- Lepiej się zamknij i rozdaj karty. - warknęła Gryfonka.
Blondyn wyszczerzył się do dziewczyny, po czym wykonał polecenie.
Hermiona po raz pierwszy poczuła, że może wygrać: miała karetę dam.
- Sprawdzam. - powiedział Draco, a Hermiona była tak pewna, że wygra, że uśmiech sam wypłynął na jej twarz.
- Nie tak szybko, skarbie. - rzekł Ted i pokazał swoje karty. - Poker.
Hermionę zatkało. Po uśmiechu bruneta wiedziała, że pytanie będzie do niej i choć nie wątpiła w swoją wiedzę, bała się wpływu alkoholu na jej mózg.
- Hmmm... Pomyślmy. Pytanie do Hermiony: jak w mitologii greckiej nazywał się bóg śmierci?
- Hades. - odparła. Trochę się dziwiła, że chłopak dał jej takie proste pytanie, ale stwierdziła, że nie miał pomysłu lub na razie ją oszczędza.
- Przykro mi kochanie, ale pytałem o boga śmierci, a nie podziemi. Prawidłowa odpowiedź to Tanatos.
Hermionę zatkało. Nie mogła przecież zdjąć stanika, bo to oznaczałoby upokorzenie do końca życia i ciągłe docinki ze strony Ślizgonów.
- Nie. - powiedziała cicho.
- Jak to nie? - spytał z uśmiechem Ślizgon. - Takie są zasady, kotku.
- Proszę cię. - spojrzała na niego błagalnie. - Zrobię wszystko, tylko nie to.
- To nie ja ustalam zasady... Co o tym sądzisz, Smoku? - zwrócił się do blondyna.
- Cóż.. - podrapał się po brodzie z zamyśleniem. - Chyba można by trochę nagiąć zasady. W zamian musisz wykonać dowolne zadanie od Teda.
Hermionie trochę ulżyło, ale niewiele. Przecież nie mogła przewidzieć co wymyśli Nott.
- Mnie to pasuje. - odparł chłopak.
- To wal. - powiedziała zrezygnowana Gryfonka.
- Pomyślmy... Pocałuj mnie.
- I tyle? - odetchnęła z ulgą.
- A co, chciałabyś więcej? - uniósł brew.
- Nie rozpędzaj się tak. - odezwał się niespodziewanie Draco.
- Czekam... - mruknął Ted.
Jako, że chłopak siedział dokładnie po drugiej stronie koła, Hermiona musiała przejść tę odległość w samej bieliźnie i na czworaka. Kiedy już pochylała się nad nim, chłopak złapał ją w pasie i mocno przycisnął jej usta do swoich.
Z początku pocałunek był delikatny i wymuszony. Jednak po chwili przestało to być zadanie, pocałunek stał się namiętny, a oni zupełnie się w nim zatracili. Hermiona na krótką chwilę oderwała się od chłopaka i uśmiechnęła się, po czym z powrotem przywarła do jego warg.
I wtedy urwał jej się film.

__________________________________

Jeszcze raz proszę o komentarze i mam nadzieję, że Wam się podobało. Czekam na opinie :D

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział V "I will wait for you"

Zdenerwowany chłopak szedł szybkim tempem korytarzem prowadzącym do lochów.
Jego zdenerwowanie spowodowane było faktem, że właśnie uświadomił sobie coś do czego nigdy nie miało dojść, co nie miało i nadal nie ma prawa się wydarzyć. A jednak się zdarzyło.
A może to nie prawda? Może to tylko przejściowe, albo sztuczne?
Nie. On był tego pewien. Ale to nie dodawało mu otuchy.
A gdyby to się jednak rozwinęło, czy nie byłoby pięknie? O ile zostałoby odwzajemnione.
Nawet jeśli, to on na to nie zasługuje. Nie po tych wszystkich latach.
Młody mężczyzna musiał jakoś rozwiązać ten problem, a według niego najlepszym rozwiązaniem dla każdego problemu było udawanie, że ów nigdy nie istniał.

***

- Co ja znowu zrobiłem?! - krzyknął Harry, aktualnie przygwożdżony do ściany przez Hermionę, która jedną ręką podnosiła go do góry za kołnierz koszuli, a w drugiej trzymała różdżkę wymierzoną w jego gardło. - I jakim cudem jesteś taka silna?!
- Co zrobiłeś?! Ginny zrobiłeś!!! - odkrzyknęła dziewczyna, jednocześnie przyciskając mocniej różdżkę do jego szczęki.
- Myślę, że jakbym ZROBIŁ Ginny, nie byłoby żadnego problemu. - odparł unosząc lekko kąciki ust.
Gryfonka zwolniła uścisk i walnęła chłopaka w żebra.
- Zboczeniec!
- Kto robi Ginny? - usłyszeli zza rogu głos pewnego Ślizgona.
- Czy ty słyszysz WSZYSTKO? - spytała dziewczyna. - A co do twojego pytania: napewno nie Harry
- Po pierwsze: słychać was dwa korytarze dalej. Po drugie: zawsze mogę ci pomóc z rudą, Potter. - jego brew podjechała niemal do linii włosów.
- Zboczeńcy. Wszędzie zboczeńcy. - westchnęła brunetka.
- Ale serio Potter, powinieneś w końcu się zająć Weasley, jest niewyżyta. Wczoraj walnęła mnie dziesięć razy w ciągu pięciu minut!
- Jestem pewna, że miała do tego powód. - parsknęła Hermiona.
- Aluzje to nie powód, to moja natura! - bronił się blondyn, na co Wybraniec zareagował wybuchem śmiechu.
- Hej! Wszędzie was szukałam! - oznajmiła wspomniana Wiewióra, przyłączając się do reszty znajomych. - Patrzcie kogo znalazłam na błoniach. - wskazała za siebie dłonią.
Stał tam wysoki ciemnowłosy chłopak. Był bardzo, wręcz chorobliwie chudy. Jego oczy miały głęboki ciemny kolor.
- Nott! - krzyknął Draco i walnął starego przyjaciela w plecy. - Jakim cudem jesteśmy z jednego rocznika i z jednego domu, a ja od początku roku ani razu cię nie widziałem?
- Właśnie wróciłem od Munga. Ostatnie wydarzenia nie okazały się dla mnie korzystne. Przy okazji - Zabini cię pozdrawia. - odparł.
- A już myślałem, że o mnie zapomniał... - odpowiedział Ślizgon.
- Nie schlebiaj sobie. - zaśmiał się Ted. - Pozdrawia Ginny.
- Mnie? - odparła niby zdziwiona (Hermiona tak długo znała przyjaciółkę, że wiedziała, że ta udaje) rudowłosa. - Niby czemu miałby pozdrawiać mnie?
- To chyba oczywiste... - zaczął Draco, ale po spojrzeniu posłanym mu przez Wiewiórę zmienił wypowiedź. - ...bo jest idiotą.
- Dziwne wytłumaczenie. - zauważył Harry.
- Ale prawdziwe. Tak długo przebywał z wariatami, że mu się w głowie pomieszało. Bez urazy. - dodał w stronę Teda.
- W zasadzie to masz rację. Jeszcze parę dni i ja bym zwariował. - odparł z uśmiechem.
- Wiesz co? Twój powrót trzeba oblać... - zaczął Draco.
- Jak zresztą wszystko w Slytherinie... - wtrąciła Hermiona.
- ... Co powiesz na imprezę, dzisiaj wieczorem w lochach?
- Tylko jeśli przyjdzie ta piękna dama. - rzucił brunet. - Hermionę i Ginny też zapraszam.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, a Draco poklepał Harry'ego po plecach z uśmiechem.

***

- Co do cholery jest, było lub będzie między tobą a Zabinim?! - spytała Hermiona, gdy dziewczyny wróciły do dormitorium.
- Nic. - odpowiedziała obojętnie Ginny.
- Oczywiście. I ty oczekujesz, że ja, JA, która znam cię od ośmiu lat, w to uwierzę? Ginny, ja naprawdę dobrze cię znam i wiem, że coś jest na rzeczy. Więc jeśli nie powiesz nic po dobroci, to wcisnę ci do ust Veritaserum!
- No już dobrze, spokojnie. Nie ma o co się awanturować. Po prostu, jakoś rok, dwa lata temu Blaise mi wyznał, że mu się podobam. Nie byłam wtedy teoretycznie z Harry'm, ale czułam, że to by było jak zdrada. Ja naprawdę go kochałam. Ale teraz nie jestem już tego taka pewna. Może powinnam się wtedy zgodzić? Może z Blaise'em byłoby mi lepiej? Chodzi mi o to, że cały czas wysyłam Harry'emu sygnały, a on nadal nie wykonał żadnego ruchu. Może on po prostu...
- Ginny, kochanie, to dobrze, że w końcu mówisz mi co czujesz, ale dostałaś słowotoku, a ostatnim razem skończyło się to tym, że się spiłaś, płakałaś i przez tydzień słuchałaś Whitney Houston. - przerwała jej brunetka.
- Więc co mam zrobić? Czekać na Harry'ego i być może się nie doczekać czy wybrać Zabiniego? - spytała zrezygnowana.
- A co podpowiada ci serce?
- Moje serce się spiło i słucha Whitney Houston. - odparła ironicznie.
- Nie wiem z kim będziesz szczęśliwsza, ani co czuje do ciebie Zabini, ale wiem jedno - Harry cię kocha. I myślę, że warto chwilę na niego zaczekać.