piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział IV "I bet you look good on the dancefloor"

Tak więc, ten rozdział jest dziwny, ale po prostu nie miałam zupełnie weny, a coś wstawiać muszę, więc jest. Tylko proszę bez hejtów.

I oczywiście MUSICIE komentować.

~Autorka

__________________________________________

Następne dwa tygodnie minęły w miarę podobnie - codziennie jedli śniadanie z Malfoy'em, męczyli się na eliksirach (nowa nauczycielka okazała się jeszcze gorsza od Snape'a), Ron nadal się nie odzywał, a Harry nadal nic nie zrobił w sprawie Ginny, co doprowadzało Hermionę do szału.

Tego dnia były jej urodziny, na śniadaniu przyszedł prezent z listem od rodziców. Ale na tym się zakończyło. Żadnych prezentów, żadnych życzeń, jakby wszyscy znajomi o tym zapomnieli.
Brunetka właśnie wracała z kolacji, którą wyjątkowo zjadła sama, bo całe jej towarzystwo zniknęło w tajemniczych okolicznościach.
Szła korytarzem na czwartym piętrze, gdy na jego drugim końcu zobaczyła Malfoy'a ubranego w czarny garnitur.
- Tutaj jesteś! - krzyknął chłopak.
- A was gdzie wcięło? - spytała Gryfonka. Chłopak nie odpowiedział, tylko chwycił ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Draco! Postaw mnie na ziemi! - wrzasnęła dziewczyna waląc go pięściami w plecy.
- Spokojnie, mała. Ja tylko cię porywam. - odparł z uśmiechem.
- Porywasz?! Co to ma znaczyć?! - oburzyła się, gdy on jak gdyby nigdy nic niósł ją po schodach. - Natychmiast postaw mnie na ziemi!!!
- Ani mi się śni. - powiedział. - Uspokój się, to nie robi na mnie wrażenia.
- Z Graupem podziałało... - odpowiedziała rezygnując z wierzgania nogami i walenia pięściami.
- Z kim? - spytał blondyn.
- Długa historia. - westchnęła.
- Mamy czas - zaśmiał się.
- Co? Możesz mi powiedzieć gdzie mnie niesiesz?
- Jajco, 1:0 dla mnie.
- Typowy Ślizgon - prychnęła dziewczyna.
- Ale i tak mnie kochasz. - stwierdził z tym swoim cholernym ślizgońskim uśmieszkiem.
- Nie zaczyna się zdania od "ale". - zauważyła Gryfonka.
- Cholera by cię wzięła Granger. Nie powinnaś być czasem Krukonką?
- Nie powinieneś czasem mi powiedzieć gdzie na gacie Merlina mnie prowadzisz?! - odcięła się.
- Zobaczysz na miejscu. Zresztą już dochodzimy.
Hermiona rozejrzała się po otoczeniu. Znajdowali się na siódmym piętrze. Na drugim końcu korytarza wisiał gobelin z Barnabaszem Bzikiem i trollami.
- Pokój Życzeń? - spytała. - Co chcesz mi pokazać w Pokoju Życzeń?
- Wyłącz ten swój wszystko-wiedzący mózg i się zrelaksuj się. - odparł. - Dobra, schodzimy. - zrzucił ją z pleców tak, że prawie rąbnęła o podłogę kolanami.
- Uważaj, człowieku. - powiedziała odzyskując równowagę.
Draco przyjrzał jej się od stóp do głów.
- Hmmm... Przydałby ci się jakiś lepszy strój. - wyciągnął różdżkę. - Caneatorium*.
Ubranie brunetki zastąpiła szmaragdowa sukienka do kolan, puszczona luźno falami od talii. Na jej stopach pojawiły się wysokie czarne obcasy.
- Zalatuje mi tu Slytherinem... - zauważyła dziewczyna.
- Nie marudź - odrzekł chłopak. Podszedł do ściany naprzeciwko gobelinu i zapukał trzy razy. W murze pojawiły się drzwi i po chwili się otworzyły. W środku było tak ciemno, że dziewczyna nie mogła nic zobaczyć.
- Co tam jest? - spytała podejrzliwie.
- Ćśśśśśśś
Chłopak złapał ją delikatnie za ramiona i wprowadził wgłąb pokoju. Po chwili przestała czuć jego dłonie na swojej skórze.
- Draco? - spytała zdezorientowana.
Nagle zapaliło się światło, tak mocne, że Hermiona musiała parę razy mrugnąć, żeby coś widzieć.
- Niespodzianka!!!! - usłyszała niezliczoną ilość głosów.
Znajdowała się w wielkiej sali udekorowanej od góry do dołu balonami. Przy ścianach stały stoły zastawione jedzeniem. Z tłumu ludzi wybiegła Ginny, ubrana w małą czarną oraz czerwone szpilki i uścisnęła brunetkę.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie! - powiedziała.
- Dziękuję, Gin, naprawdę nie musiałaś. - odpowiedziała Hermiona.
- To nie tylko moja robota, Draco i Harry też są winni. Ale teraz najlepsze - zobacz kto przyszedł - dziewczyna wskazała dłonią za siebie.
- Ron!!! - krzyknęła Gryfonka i przytuliła przyjaciela. - Nie mogę uwierzyć, że przyszedłeś! - od tych wszystkich wrażeń miała już łzy wzruszenia w oczach.
- Dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się i wręczył jej mały pakunek.
- Och, Ron, nie musiałeś.
- Masz urodziny, więc tak musiałem. Odpakuj! - zachęcił ją rudzielec.
Dziewczyna rozdarła papier i otworzyła małe pudełko. Znajdował się w nim wyjątkowo brzydki wisiorek bez ładu i składu, przeładowany ozdóbkami.
- I jak? - spytał chłopak.
- Ekhym... Oryginalny. - odpowiedziała Gryfonka. - Sam wybierałeś?
- Tak, chciałem żeby było osobiste. Załóż. - zaproponował.
- Ykhm... Wiesz co? Nie pasuje mi do sukienki. Ale założę na specjalną okazję. - obiecała.
- Jasne. Trochę... Ślizgońska ta sukienka. - stwierdził.
- Nie ja ją wybierałam. Draco mnie przebierał.
- Co?!
- Och, to nie to o czym myślisz. - odparła pośpiesznie. - Wracałam z kolacji, Malfoy wyczarował mi ją.
- On tu jest?! - prawie krzyknął rudy.
- On pomagał to zorganizować. Nie wkurzaj się, proszę. - wykonała swoje popisowe "psie oczy". - A teraz muszę się przywitać z resztą gości, więc cię opuszczę.
Rozejrzała się dookoła. Harry pomachał do niej i pytająco uniósł brwi. Pokazała mu uniesiony kciuk, na znak, że dobrze się spisał i podeszła do Neville'a i Luny, którzy szli w jej stronę.
- Już prawie nie masz nargli! - zachwyciła się Krukonka. - Musisz być naprawdę szczęśliwa.
- Jestem, jestem. A co u was? Nev, spotykasz się z kimś? - zapytała Hermiona.
- Tak, z pewną wspaniałą piękną nieco ekscentryczną blondynką. - odparł i pocałował Lunę w policzek.
- Serio? To świetnie!
- Też tak sądzę. - stwierdził chłopak.
- A czy w twoim życiu jest jakiś mężczyzna, który powiększałby zasoby gnębiwytrysków wokół twojej głowy? - spytała blondynka.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo poczuła, jak ktoś zakłada jej coś na szyję.
- Wszystkiego najlepszego. - usłyszała przy uchu szept, łaskoczący jej skórę.
Nawet gdyby nie rozpoznała nadawcy po głosie, z pewnością rozpoznałaby go po wyglądzie wisiorka. Był to srebrny smok z mieniącym się różnymi odcieniami zieleni, wielkim okiem. Uśmiechnęła się pod nosem i zobaczyła, że para zdążyła się już ulotnić.
Spojrzała za siebie i zauważyła Rona. Patrzył na jej szyję z wyrzutem. Rzucił jej krótkie urażone spojrzenie i ruszył do wyjścia. Hermiona pobiegła za nim, jednak zanim dotarła do drzwi, on już był na zewnątrz.
Zrezygnowana usiadła na kanapie i ukryła twarz w dłoniach.
"Dlaczego on zawsze musi być tak cholernie uparty i zazdrosny?!" pomyślała "Świetnie, przez tego arystokratycznego dupka robię się wulgarna!"
- Arystokratycznego dupka? Czuję się urażony. - Draco przysiadł się obok niej.
- Co ci mówiłam o używaniu legilimencji w stosunku do przyjaciół? - odcięła się.
- Ten dekret nie mówi nic o smutnych przyjaciołach. - odparł. - O co chodzi?
- O tego cholernego Rona. Wkurzył się jak zobaczył wisiorek od ciebie- przy okazji, dziękuję, jest cudowny - i wyszedł.
- Nie ma za co. Dlaczego tak się wściekł na jego widok? - spytał.
Dziewczyna pokazała mu naszyjnik, który dostała od rzeczonego "cholernego Rona".
- Wyciągnął to ze śmietnika? - zapytał ironicznie.
- Nie pomagasz. - odparła i ponownie okryła twarz włosami.
- Och, przepraszam. Lepiej chodź zatańczyć. - zaproponował.
- Nie mam teraz ochoty na taniec. Po prostu mnie tu zostaw i idź się bawić.
- Chciałabyś. - złapał ją za rękę. - No chodź. Założę się, że świetnie wyglądasz na parkiecie.
- Ale ja nie umiem tańczyć - odparła, mając jeszcze resztkę nadziei na zostanie na kanapie.
- Och, Granger, Granger. - westchnął -Przez tego arystokratycznego dupka, również częściej kłamiesz. Nie oszukasz mnie, widziałem cię z Krumem na Balu Bożonarodzeniowym. Lepiej rusz swój zgrabny tyłek i trochę się rozerwij.
- Mój ZGRABNY tyłek? - spytała.
- Tylko stwierdzam fakty. A teraz chodź. - pociągnął jej ramię tak, że wstała i zaprowadził na środek pokoju. Jedną dłonią złapał jej dłoń, a drugą położył na jej biodrze.
Hermionę przeszył dreszcz. Jeszcze nigdy nie była tak blisko niego. Jednak, chociaż sama nie wiedziała czemu czuła się w jego ramionach bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej.
I sama nie wiedziała czy ją to niepokoi czy wręcz przeciwnie.


*Caneatorium (z łac.) - suknia wieczorowa

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział III "Any time at all"

Hermiona obudziła się gdy tylko pierwsze promienie słońca oświetliły jej twarz i od razu zdała sobie sprawę z bardzo wesołego faktu. Zerwała się z łóżka i zaczęła potrząsać leżąca na posłaniu obok Ginny.
- Ginny, obudź się! Dzisiaj szkoła!!! - krzyknęła.
Ruda przetarła oczy i obróciła się na bok.
- Nie dołuj mnie, kobieto. - wymruczała w poduszkę i potężnie ziewnęła.
- Kto rano wstaje, temu Merlin daje! - zachęciła ją brunetka.
- Kto rano wstaje ten jest niewyspany. - odcięła się Wiewióra. - A teraz oddal się co najmniej na pięć metrów i się nie odzywaj, bo dostaniesz Avadą. A tak ogólnie to która godzina?
- Ósma pięćdziesiąt. - powiedziała Hermiona z tajemniczym uśmiechem.
- Co?! Już tak późno?! Przecież za dziesięć minut śniadanie!
Ginny wyskoczyła spod kołdry i zaczęła gorączkowo się ubierać, w czasie gdy jej przyjaciółka zwijała się ze śmiechu.
- A ty dlaczego jesteś taka szczęśliwa? - zapytała gdy do końca się już ubrała. - I czemu jesteś jeszcze w piżamie?
- Kochanie, jest ósma piętnaście. - odpowiedziała dziewczyna, czego pożałowała, gdy zobaczyła, lecącą w jej stronę poduszkę. Ochroniła się przed nią rękami i rzuciła z powrotem do przyjaciółki. Ta bitwa trwała jeszcze jakiś czas, po czym dziewczyny zeszły razem na śniadanie.
Gdy weszły do Wielkiej Sali Harry i Draco już jedli przy stole Gryffindoru. Rona nie było nigdzie w okolicy.
- Pan Ponury się nie odzywał? - spytała Hermiona, gdy usiadły obok nich.
- Nie. - odpowiedział Harry. - Gdy wróciłem wczoraj po kolacji, już spał, a jak się obudziłem już go nie było.
- Dostaliście już plany lekcji? - zapytała Ginny.
- Nie, ale McGonnagal już je roznosi - odparł Wybraniec wskazując w stronę nauczycielki, która właśnie do nich szła.
- Dzień dobry moi drodzy. - powiedziała. - Tak.... Pan Potter. - wręczyła mu kawałek pergaminu. - Pani Weasley... I pani Granger. O! Pan Malfoy. Szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam. Profesor Thompson zaraz przyniesie panu plan. - uśmiechnęła się i odeszła.
Hermiona spojrzała na pergamin i sprawdziła jakie ma tego dnia zajęcia. Mugoloznastwo, runy, obiad i dwie godziny eliksirów. Nie tak źle. Wiedziała, że tylko ona zapisała się na mugoloznastwo, więc nawet nie pytała towarzyszy co mają pierwsze.
- Czyli spotykamy się na obiedzie. - rzekła Wiewióra. - Hermiona, idziesz się się przebrać?
- Nie, jeszcze chwilę zostanę. - oświadczyła brunetka, a dziewczyna przebiegła przez salę. - Draco. - pstryknęła chłopakowi palcami przed twarzą. - Nie musisz przypadkiem iść do Thompson?
- Aaa, tak. - powiedział wyrwany z zamyślenia blondyn i również wyszedł.
- Możesz mi wyjaśnić dlaczego pozbywasz się wszystkich w promieniu pięciu metrów? - spytał Harry.
- Muszę z tobą porozmawiać. - odparła.
- O czym?
- Tylko nie próbuj uciekać. Chcę porozmawiać o Ginny. - chłopak już chciał się wyrywać, ale Hermiona przytrzymała go za rękę. - Harry, ja widzę, że wciąż coś do niej czujesz i ci na niej zależy.
- Insynuujesz, Hermiono. Poza tym nawet jeśli, to ona i tak nie jest zainteresowana.
- I tu się mylisz. - powiedziała dziewczyna.
- Jak to? Powiedziała, że jej się podobam? Tak powiedziała?
- Widzisz? ZALEŻY CI! I nie, nie powiedziała tego dosłownie, ale widzę jak ci się przygląda gdy nie patrzysz. Ona za tobą tęskni. I jeśli ty nic z tym nie zrobisz, to ja zrobię. - zakończyła swoją przemowę. - A teraz wybacz, ale się spóźnię na lekcję. - powiedziała i pobiegła do wieży Gryffindoru.
Wbiegła do dormitorium, zgarnęła książki i popędziła na drugie piętro, gdzie znajdowała się klasa mugoloznastwa.
Gdy Hermiona dotarła na miejsce, nauczycielka właśnie wchodziła do klasy, wszyscy inni byli już w środku. Dziewczyna przeminęła przez drzwi i rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu wolnego miejsca. Na mugoloznastwie zawsze siedziała sama. Szybko okazało się, że przy wszystkich ławkach już ktoś siedzi, musiała się więc do kogoś dosiąść. Nie było żadnych Gryfonów, oprócz niej. Kiedy już miała zająć miejsce obok Milicenty Bulstrode (co uważała za najmniejsze zło), zobaczyła w trzeciej ławce pewnego wysokiego blondyna.
- Draco? - spytała, wyjmując książki. - Ty na mugoloznastwie?
- Zawsze interesowałem się mugolami, ale wiesz... Mój ojciec. - odpowiedział.
- Cisza! - na środek klasy weszła niska ruda kobieta o wielkich oczach. Wszystkie rozmowy ustały. - Nazywam się Margaret Thompson, możecie się do mnie zwracać profesor Maggie. To tyle słowem wstępu, a teraz przedstawię wam wasze zadanie zaliczające OWUTEMy. Otóż na moich zajęciach nie będzie tradycyjnych testów, które tylko potęgują stres, a po nich nic nie zapamiętujecie. U mnie będziecie mieli prezentacje. W tym roku tematem będą mugolscy pisarze. Ale szczegółów dowiecie się w późniejszym czasie. Będziecie przygotowywać prezentacje w parach, tak jak siedzicie w ławkach. A teraz proszę otworzyć podręczniki na stronie piętnastej i zrobić notatkę z tematu.
Lekcja upłynęła szybko i minęła zanim Hermiona się zorientowała. Następną lekcję miała spędzić w otoczeniu samych Krukonów, więc chociaż lubiła runy, humor jej się trochę pogorszył.
Gdy dotarła na lekcję okazało się, że profesor jest chory, a lekcja odwołana. Zdecydowała się więc, że pójdzie do biblioteki poszukać informacji do wypracowania o mugolskich środkach transportu.
Gdy szukała odpowiedniej książki usłyszała stukanie w okno, przy kktorym zawsze siedziała. Spojrzała przez nie i zobaczyła małą szarą sówkę. Wpuściła ją i odwiązała jej od nóżki biały kawałek pergaminu. Otworzyła go po czym przeczytała zawartość:

"Do Szanownej Panny Hermiony Nigdy Nie Przestającej Wkuwać Granger.

Z wielkim rozczarowaniem raczę zauważyć, że pomimo odwołanej lekcji Pani nadal przebywa w bibliotece i UCZY SIĘ. Uważam to za wysoce niestosowne i postanowiłem coś z tym zrobić.

Po pierwsze proszę wstać i spojrzeć na górną półkę..."
Hermiona z powątpiewaniem wstała i spojrzała w wyznaczone miejsce. Przed książkami stała mała różowa babeczka. Zdjęła ją i spojrzała z powrotem na kartkę.
"...Ma już ją Pani? Dobrze.
Teraz proszę ją zjeść, bo jest pani tak chuda, że to powinno być zabronione. Nie czytać dalej przed zjedzeniem!..."
Brunetka zaśmiała się pod nosem i skonsumowała ciastko. Zawsze miała słabość do słodyczy.
"... Smakowało? Wspaniale! Teraz proszę rozpiąć przynajmniej dwa guziki koszuli, bo wygląda pani jak zakonnica..."
Nie wiedząc, dokładnie czemu to robi, dziewczyna wykonała polecenie.
"... Pięknie! Teraz proszę spakować swoje rzeczy i wyjść z biblioteki na korytarz..."
Hermiona zrobiła co kazał liścik i rozejrzała się po holu, na którym się znajdowała.
"... Znakomicie. Teraz proszę się zrelaksować.

Do usług zawsze i wszędzie,
D. M.

PS. Uwaga pod nogi! Za trzy... Dwa.... Jeden."
Nagle poczuła pod nogami wibracje. Nie mogła się ruszyć. Zaczęła przemieszczać się w powietrzu. Wkrótce była już na błoniach. Niewidzialna siła posadziła ją pod jej ulubionym drzewem przed jeziorem. Na trawie leżała jej ulubiona książka "Romeo i Julia".
Gryfonka uśmiechnęła się i oddała lekturze.

_________________________________________

Mam świadomość, że ten rozdział był beznadziejny, ale niestety tylko na tyle mnie teraz stać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Jak zawsze proszę o komentarze :)

~Autorka

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział II "It's (Not) Too Late for apologize"

W jednym momencie wszyscy przestali mówić, wszystkie oczy zwrócone były na wysokiego blondyna. Chłopak odchrząknął, rozejrzał się po przedziale i westchnął.
- Słuchajcie. - zaczął. - Wiem, że między nami bywało różnie. W zasadzie to zawsze było tak samo, z czego nie jestem dumny. Ale ja naprawdę się zmieniłem, uwierzcie mi. I z tego powodu chciałbym was... - przełknął ślinę. - ...przeprosić.
Hermionę, delikatnie mówiąc, zatkało. Draco Malfoy, słynny arystokratyczny dupek, nie tylko po raz pierwszy wypowiada słowo "przepraszam", ale jeszcze wypowiada je do czwórki swoich największych wrogów.
- Niby dlaczego mamy ci wybaczyć? - spytał Ron.
- Nie wiem czy dobrze usłyszałeś, Weasley, ale właśnie powiedziałem 5 zdań bez obrażania kogokolwiek z was. - odparł Ślizgon, trochę za ostro.
- Odpuść mu Ron. - niespodziewanie odezwał się Harry.
Dziewczyny wytrzeszczyły do siebie oczy. Harry przebaczył Draconowi?
- Co się stało z twoim ojcem, że nie może cię odwieźć od hańbiącego twoją krew uczynku, jakim jest błaganie o przebaczenie zdrajców krwi, szlamy i Harry'ego? - ciągnął dalej Ron, nie zwracając uwagi na komentarz przyjaciela.
Hermiona automatycznie wzdrygnęła się na słowo "szlama".
- Po pierwsze - nikogo nie błagam o przebaczenie. Zwyczajnie przepraszam, a między tymi czynnościami jest zasadnicza różnica. Po drugie - jeśli musisz wiedzieć to mój ojciec, podobnie jak matka nie żyje.
W przedziale zapadła cisza.
- Przykro mi. - odezwała się cichutkim głosem panna Granger.
- Dzięki - odparł z pogardą. - A teraz, jeśli mnie nikt nie zadźga, przysiądę się do was. Wszędzie indziej jest już pełno.
Hermiona i Ginny szybko zrobiły mu miejsce na siedzeniu. Lepiej, żeby siedział naprzeciwko rudzielca niż koło niego. Blondyn zajął miejsce i zamknął oczy. Bardzo wydoroślał przez ostatni rok. Nie był już tym samym wyniosłym gnojkiem jakim był gdy zaczynał naukę w Hogwarcie. W ciągu ostatniego roku bardzo wyrósł i - ku przerażeniu Hermiony - bardzo wyprzystojniał. Cisza w przedziale, była taka przejmująca, że dziewczyna, czując obowiązek przerwania jej powiedziała najgłupszą możliwą w tym momencie rzecz.
- Więc.... Co robiłeś w wakacje, Draco?
"Co robiłeś w wakacje?!", skarciła się w myślach brunetka, "Brawo, Hermiona. Chłopak właśnie powiedział, że jego rodzice nie żyją, a ty się go pytasz co robił w wakacje! Powinnam przestać rozmawiać ze sobą w myślach."
- Było lepiej niż się tego spodziewasz. - odpowiedział Smok, nad wyraz łagodnym głosem. - Przez pierwszy miesiąc urządzałem nowe mieszkanie, a przez drugi mieszkałem u Blaise'a. - uniósł lekko kąciki ust, co z niewyjaśnionych przyczyn wywołało dziwne łaskotanie w brzuchu Gryfonki. - A co ty robiłaś, Granger?
Na to dziewczyna nie była przygotowana. Myślała, że po prostu ją zbyje, lub rzuci kąśliwą uwagę, a on niedość, że uprzejmie odpowiedział na pytanie, to jeszcze odwdzięczył się tym samym. Chyba naprawdę się zmienił.
- Yyyyy... Byłam u babci, a później się.... Uczyłam. - odpowiedziała automatycznie się rumieniąc.
Draco usłyszawszy taką odpowiedź wybuchnął śmiechem. Po chwili dołączyła do niego Ginny, potem Harry i Hermiona. Tylko Ron do końca drogi pozostał milczący i obrażony.
Gdy dojechali do Hogwartu, zachowywali się już bardzo swobodnie. Żartowali i przekomarzali się, jakby ostatnie siedem lat nigdy się nie wydarzyło.
- A gdzie jest Zabini? - spytała Ginny kiedy przechodzili przez bramę w murach Szkoły. - Nie widziałam go na peronie.
- Blaise nie wraca w tym roku do Hogwartu. Dostał pracę w Świętym Mungu. - odparł blondyn.
- Dobrze dla niego. - powiedziała Hermiona.
- Hej, skoro Zabiniego nie ma, to może usiądziesz z nami. W sensie, że po Ceremonii Przydziału. - zaproponował Wybraniec.
- Sam nie wiem... Jesteście pewni, że nikt - tu zwrócił wzrok na Rona, który oddalił się od nich o kilka kroków. - ...mi tam nie poderżnie gardła, lub nie dosypie trucizny do soku?
- Obiecujemy. - zaśmiała się brunetka.
- Nadal nie jestem przekonany...
- Dawaj, będzie fajnie! - zapewniła Wiewióra.
- Hmmmm.... Ok, ale jak tylko zobaczycie coś podejrzanego, rzucacie Avadą. - powiedział po chwili namysłu. - Stoi?
- Stoi. - odpowiedziała, śmiejąc się cała trójka.
Na sali zgromadziła się niezwykle duża ilość osób. Wróciło wielu uczniów, którym rodzice zabronili uczęszczać do szkoły po powrocie Voldemorta.
Rozdzielili się z Draco, żeby obejrzeć Ceremonię i zajęli swoje stałe miejsca.
- Czyli naprawdę chcecie zaprosić tego dupka, żeby jadł z nami kolację? - prychnął Ron.
- Opanuj słownictwo, Ron. - odezwała się Ginny.
- Malfoy się zmienił, nie widzisz tego? Zmienił się na dobre. - odparowała Hermiona.
- A ty co? Zakochałaś się? - zadrwił rudy.
- Nie możesz po ludzku zjeść z nim posiłku, tylko musisz się mścić niewiadomo za co? - oburzył się Harry.
- Chyba straciłem apetyt. - odparł i przesiadł się na drugi koniec stołu.
Gdy tylko ostatnią osobę przydzielono do Ravenclaw'u, na mównicę weszła profesor McGonnagal, obecna dyrektorka i jednym skinieniem ręki uciszyła wszystkie rozmowy.
- Mam przyjemność powitać was w nowym roku nauki w Hogwarcie. Cieszy mnie, że jest was w tym roku tak dużo i mam nadzieję, że spędzicie nadchodzące 10 miesięcy w miłej atmosferze. Mam również jeszcze jedno ogłoszenie. Otóż nasz woźny, pan Filch przeszedł w tym roku na emeryturę, a jego miejsce zajmie pani Ella Morrison.
Od stołu wstała malutka, siwa staruszka z wielkim uśmiechem na twarzy, w fioletowej szacie.
Wszyscy zaczęli bić brawo - nikt nie lubił Filcha, a ta starsza pani wydawała się sympatyczną osobą.
- Mamy również nowe nauczycielki mugoloznastwa i obrony przed czarną magią, panie Margaret oraz Harriet Thomson.
Wstały dwie identycznie wyglądające kobiety o długich rudych włosach i niebieskich oczach. Po raz kolejny rozległy się brawa.
- A teraz, bez zbędnych wstępów, brać się do jedzenia. - zakończyła swoją przemowę profesor Minerwa.
Hermiona zwróciła głowę na swój talerz, żeby zobaczyć jakie smakołyki ich czekają w tym roku, gdy zobaczyła obok siebie jasną czuprynę.
- Draco! - krzyknęła. - Kiedy przyszedłeś? Nie zauważyłam cię.
- Jesteś mało spostrzegawcza, jak na osobę, która czyta tak dużo książek. - odparł Ślizgon.
Dziewczyna szturchnęła go w ramię.
- Ale zdecydowanie jesteś bardzo agresywna. - zaśmiał się.
Całą kolację spędzili w wesołej atmosferze, śmiejąc się i rozmawiając. Po posiłku Hermiona szybko zaciągnęła Ginny do dormitorium, mówiąc tylko, że muszą porozmawiać.
- O co chodzi? - spytała ruda po wdrapaniu się po schodach.
- Siadaj. - odpowiedziała brunetka. - A teraz powiedz mi co jest między tobą a Harrym?
- Hermiona! Myślałam, że chodzi o coś poważnego!
- To jest bardzo poważne! - oburzyła się dziewczyna. - Pisał do ciebie? Jesteście parą? Bo w pociągu zachowywaliście się jakby nic między wami nie było, a ją widziałam jak na niego patrzysz, znam się na...
- Spokojnie, dziewczyno, dostałaś słowotoku. Odpowiadając na twoje pytania: Nie pisał nic do mnie, tylko czasami w listach do Rona kazał pozdrowić mnie i resztę. Nie jesteśmy parą odkąd to skończył przed bitwą, a ja na niego patrzę jak na każdego innego, a to wcale nie jest takie interesujące! - odetchnęła. - A teraz jeśli pozwolisz, pójdę spać, bo jutro lekcje, a ja dosłownie padam na twarz. Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedziała Hermiona i położyła się do łóżka, gdzie natychmiast zasnęła.

_________

Proszę o komentarze. :)

~Autorka

Rozdział I "Wsiąść do pociągu, byle jakiego..."

Rozdział nie jest specjalnie długi, ponieważ chciałam go wstawić jak najwcześniej mogłam.
Wielka prośba - piszcie co sądzicie w komentarzach c myślicie, bo inaczej nie będe wiedziała co mam poprawić.

Enjoy ;) 

~Autorka 


______________________________________________




- Już dzisiaj szkoła!!! - krzyknęła pewna miodowowłosa Gryfonka, wybiegnąwszy ze swojego pokoju.
- Wiem kochanie, powtarzasz to od dwóch godzin! - odpowiedziała jej podobnie wyglądająca czterdziestolatka.
- Czy to nie cudowne?! - kontynuowała nastolatka, położywszy się na kanapie z głową na kolanach rodzicielki.
Niektórzy pomyśleliby, że tylko ktoś nienormalny mógłby cieszyć się z powrotu do miejsca, w którym tak niedawno wydarzyło się tyle makabrycznych zdarzeń, ale prawda jest taka, że owa dziewczyna (będąca w jak najlepszym zdrowiu psychicznym), najzwyczajniej w świecie bardzo stęskniła się za znajomymi i - co najważniejsze - za magią.
- Skoro tak Ci się śpieszy, to wstawaj, bo się spóźnimy na pociąg. - odparła kobieta z uśmiechem, przeplatając włosy córki między palcami.
Brunetka automatycznie podskoczyła, prostując się przy tym niczym struna, po czym wydała z siebie dziwnie wysoki dźwięk, mający zapewne oznaczać mieszankę zdziwienia i przerażenia.
- Bez nerwów. - uspokoiła ją. - Mamy sporo czasu, ale jak chcesz, możemy wyjść wcześniej.
Latorość z zapałem pokiwała głową.
- Zawołam tatę. - oznajmiła.
- W zasadzie... - przerwała jej matka. - ...to tata nie pojedzie z nami w tym roku.
- Co? Dlaczego? - dziewczynie wyraźnie zrzedła mina.
-Tata zachorował, przez całą noc miał gorączkę i dopiero niedawno udało mu się zasnąć. Uprzedzając twoje pytanie - nie idź już się z nim żegnać, bo jak znowu się obudzi, to nie zaśnie do wieczora. - odpowiedziała. - Wyślemy Ci sowę. - dodała widząc minę córki.
- Jesteś pewna, że nie musisz zostać i się nim opiekować? Jakby co, to ja mogę sama pojechać na dworzec. - zaoferowała się dziewczyna.
- Tacie nic nie będzie. A teraz chodź, bo naprawdę się spóźnimy.
W trakcie podróży samochodem, Gryfonka zapomniała niemal o całej radości związanej z powrotem do Hogwartu. Zajęta była rozmyślaniami dotyczącymi choroby taty. Ostatnio takie dni w łóżku zdarzały mu się coraz częściej. Jednak wszystkie ponure myśli rozwiały się, gdy tylko zaparkowały na parkingu przy stacji King's Cross.
Osiemnastolatka jak poparzona zerwała się z fotela, chwyciła za walizkę i popędziła w kierunku peronu numer 9 i 3/4.
- Kochanie, poczekaj, nie nadążam! - krzyknęła z drugiego końca budynku czterdziestolatka.
Uczennica Szkoły Magii z wielkim trudem oparła się chęci popędzenia na peron i przystanęła czekając na matkę. Gdy tylko ona się zbliżyła, nastolatka chwyciła ją za rękę i przeciągnęła przez przejście ukryte w barierce.
- Słoneczko, nie mam już 20 lat, żeby wszędzie za tobą biegać.
- Przepraszam, ja po prostu nie mogę się do...
- Hermiona! - przerwała jej ruda istota o wielkich oczach, bliżej znana jako Ginny Weasley.
Rzeczone stworzenie  co sił w nogach podbiegło do przyjaciółki i serdecznie ją przytuliło.
- Stęskniłam się! - oznajmiła Wiewióra.
- Ja też! - odpowiedziała Hermiona. - Powinnam w końcu kupić sowę, skoro zwykłe listy do Was nie docierają!
- Powinnaś - roześmiała się dziewczyna.
- Hermiona!!! - dobiegły ją dwa, dobrze jej znane głosy, tuż przed tym jak została otoczona w uścisku.
- Puśćcie, dusicie mnie! - krzyknęła Panna Wiem-To-Wszystko.
- Czemu nic nie pisałaś? - zapytał Wybraniec. - Zacząłem się o ciebie martwić!
- Nie mam sowy, a nie podałeś mi swojego nowego adresu! - wyjaśniła.
- Dobrze cię znowu widzieć. - odparł Ron.
- Ciebie też. - odpowiedziała panna Granger, lekko się rumieniąc. W czasie ostatniej wojny dużo się między nimi wydarzyło, ale okazało się to tylko i wyłącznie skutkiem adrenaliny i buzujących hormonów. Przynajmniej dla Hermiony.
Dziewczyna po raz ostatni pocałowała matkę na pożegnanie i ruszyła razem z trójką towarzyszy do pociągu. Jako, że do odjazdu było jeszcze 10 minut, bez trudu znaleźli wolny wagon. Przez chwilę rozmawiali o swoich wakacjach i o tym, co się podczas nich wydarzyło, jednak, kiedy już mieli odjeżdżać, ktoś przerwał ich swobodną konwersację. A tym kimś był Draco Malfoy.

Przed przeczytaniem.

Witam wszystkich serdecznie!

Założyłam tego bloga z zamiarem wstawiania na nim Potterowego fanfiction.

Mimo, że w opowiadaniu występować będzie dużo moich ulubionych paringów, będzie się ono opierało głównie na tematyce Dramione, więc jeśli ktoś nie trawi tego paringu, niech lepiej się nie zabiera za to fanfiction.

Życzę miłych wrażeń :)

~Autorka