sobota, 2 listopada 2013

Rozdział X "Why'd you only call me when you're high?"

Po raz milionowy - przepraszam.
Wiem już, że rozdziały na pewno nie będą dodawane regularnie, ale na pewno będą w mniejszych odstępach niż wcześniej.
Dajcie znać, czy Wam się podobało w komentarzach, a ja zabieram się do pracy nad następnym.
Poza tym czekam na Wasze opinie co do rozmów telefonicznych, SMS-ów i Facebooka (który pojawia się w tym rozdziale). Jeśli Wam się podoba taka forma, to będę ją kontynuować w dalszych częściach i może dodam też zmiany statusów na Fejsie.
Widzimy się w komentarzach!

Enjoy ;)

Autorka
alicewithoutice 
(wiem, że strasznie często zmieniam nazwę użytkownika, ale ta zostanie na dłużej)

_______________________________________


Pocałował mnie.

Draco Lucjusz Malfoy, gdzieś w swoim małym arystokratycznym móżdżku stwierdził, że pocałowanie swojej przyjaciółki i dziewczyny swojego najlepszego przyjaciela było jak najbardziej w porządku.  
Głupi arystokratyczny głupek., pomyślała Hermiona. Było to jedyne zdanie, które mógł wyprodukować jej wszystko wiedzący mózg, w momencie gdy pewien blondyn przylgnął do niej swoimi cholernie miękkimi ślizgońskimi ustami.
Gdy zdała sobie sprawę, że ma ogromną ochotę odwzajemnić pocałunek, używając całej swojej siły woli odepchnęła go lekko od siebie.
Po czym przywaliła mu z liścia w policzek.
- CO TO DO CHOLERY BYŁO?! - krzyknęła, kiedy on podnosił się z krzesła, na które wepchnęła go siła uderzenia.
- Gra aktorska? - spytał rozcierając sobie szczękę.
-TEGO NIE BYŁO W SZTUCE! - wrzasnęła jeszcze głośniej niż wcześniej. To już była przesada.
Wtedy Draco zdał sobie sprawę z tego co zrobił. Musiał to jakoś szybko odkręcić.
- O Merlinie, przepraszam! Pomyliły mi się sceny!
Oby uwierzyła, oby uwierzyła, oby uwierzyła.
- Ykhmmm... Lepiej patrz w tekst następnym razem. - odpowiedziała.
TAK!!!
- Zaczynamy od początku? - spytał niepewnie blondyn.
- Nie! - odpowiedziała odrobinę za szybko. - To znaczy. Ymm, chyba na dzisiaj wystarczy. To ja yyy, już sobie pójdę. - wybełkotała i uciekła z dormitorium Ślizgona.
Draco opadł na łóżko i głęboko westchnął.
- Dobrze rozegrane, Blondi. - powiedział do siebie z sarkazmem w głosie.

***

- Hej, Ginny! - zawołał Harry, goniąc dziewczynę korytarzem na trzecim piętrze. - Masz chwilę?  
- Idę na śniadanie. - odpowiedziała, odwracając się i na chwilę przystając. - Możemy pogadać po drodze.
- Okej. - zgodził się brunet i podążył za rudowłosą.
Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało.
- O czym chciałeś rozmawiać? - spytała w końcu Ginny.
Harry przełknął ślinę i zebrał w sobie całą swoją odwagę.
- Zstanwilemsieczyniepszłabyśzemnąnabal. - wyrzucił z siebie.
Świetnie, pomyślał, Znowu to samo.
- Może trochę wolniej? - zaśmiała się Gryfonka.
Przez chwilę jedyne o czym chłopak mógł myśleć był jej uśmiech. I jej rude włosy. I kwiatowy zapach jej szamponu. I jej brązowe oczy. I... dobra, już wystarczy.
- Zastanawiałem się czy nie poszłabyś ze mną na bal. - spytał w końcu.
Ginny zatrzymała się i spojrzała na niego przygryzając wargę.
- Szkoda, że nie poprosiłeś mnie wcześniej. Już zgodziłam się pójść z Blaisem. - powiedziała, nie patrząc mu w oczy.
- Aha. Okej. - odparł Harry.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, jednak wybawił ich dźwięk przychodzącej wiadomości na komórce dziewczyny.
- Przepraszam. - powiedziała ruda i spojrzała na ekran.


Od Przydupas Draco (8:58): Idziesz? Czekam na ciebie już z dwie godziny.

- Przepraszam cię, Harry. Naprawdę muszę już iść. - przyspieszyła kroku, w tym samym czasie pisząc odpowiedź.


Od Ruda (8:59): Dwie godziny temu nie wyszedłeś nawet jeszcze z łóżka!

Od Przydupas Draco (8:59): A ty skąd to wiesz? ;)

Od Ruda (9:00): Sekretnie wkradam się rano do Skrzydła Szpitalnego, żeby oglądać jak śpisz przez okno twojego dormitorium.

Od Przydupas Draco (9:00): WIEDZIAŁEM!

Od Ruda (9:00): Sarkazm, Diable.

Od Przydupas Draco (9:01): Lepiej zamknij tą swoją wredną przemądrzałą buźkę i zwlecz tu swój seksowny tyłek.

Od Ruda (9:01): Zboczeniec!

Od Przydupas Draco (9:01): Za to mnie kochasz <333

Od Ruda (9:02): Zaczynam mieć wątpliwości co do swojej decyzji o wyborze partnera na Bal...

Od Przydupas Draco (9:03): Nie jestem uczniem, więc mogę legalnie mieć alkohol.

Od Ruda (9:03): Koniec wątpliwości.

***


Blaise Zabini utworzył(a) czat. (19:31)

Blaise Zabini dodał(a) do czatu użytkowników: Ginny Weasley, Hermiona Granger, Harry James Potter, Ted Nott. (19:31)

Blaise (19:32): Zauważyliście, że Draco był ostatnio jakiś nieobecny? Wygląda jakby był na skraju załamania nerwowego. Trzeba mu jakoś pomóc.

Blaise Zabini zmienił(a) nazwę konwersacji na: Pomoc dla Smoka. (19:32)

Ginny (19:33): Też to zauważyłam. Lepiej coś zróbmy zanim rzuci się pod pociąg.

Blaise (19:33): Ktoś wie co go doprowadziło do takiego stanu??

Hermiona Granger wylogował(a) się. (19:33)

Ted (19:34): Może skończyła mu się Ognista? Pamiętasz co było ostatnim razem?

Harry (19:34): Pewnie będę tego żałować, ale co było ostatnim razem?

Blaise (19:36): Ostatnim razem gdy skończyła mu się Ognista? Cóż, powiedzmy tylko, że wszystko w promieniu pięciu metrów od jego dormitorium było spalone.

Ginny Weasley zmienił(a) nazwę konwersacji na: Znajdowanie szpitala psychiatrycznego dla niezrównoważonego emocjonalnie psychola z uzależnieniem od alkoholu. (19:37)

Blaise (19:38): Tym razem to chyba nie alkohol. Jakby mu się skończył przyszedłby do mnie.

Harry (19:38): Myślisz, że chodzi o to, że Pansy ma dziewczynę?

Ted (19:39): Powaliło cię? Draco nienawidzi Mopsa. Pewnie się cieszy, że się od niego odwaliła.

Blaise (19:40): Nie chodzi o Pansy, ale na pewno o jakąś dziewczynę. Zachowywał się identycznie kiedy trzy lata temu podobała mu się Astoria Greengrass. Może tylko z mniejszą ilością alkoholu.

Ted (19:40): Jeśli jest tak samo jak z Astorią, to ta laska jest dla niego niedostępna. W jaki sposób mamy mu pomóc w tej sytuacji?

Ginny (19:41): Weźcie go na dziwki.

Harry (19:41): Ginny!

Blaise (19:41): Ginny!

Ted (19:41): Ginny!

Blaise (19:42): Czekaj, to może zadziałać.

Ginny (19:42): Na Merlina! Nie bądźcie takimi świętoszkami!

Ginny (19:43): Nie, Diable. Sarkazm.

Blaise (19:44): Co się stało z Hermioną?

Ted (19:44): Wylogowała się na początku rozmowy. Pewnie akurat kuje w bibliotece.

Harry (19:45): Przed chwilą wyszła z pokoju wspólnego.

Ginny (19:45): Teraz jest w dormitorium.

Ginny (19:45): Teraz na mnie wrzeszczy, żebym "wyłączyła tą cholerną stronę szatana, przez której piekielne odgłosy ma ochotę rzucić się pod pociąg".

Ginny (19:46): Te dźwięki ją "dekoncentrują".

Blaise (19:46): To był najlepszy opis Facebooka, jaki kiedykolwiek słyszałem. Dekoncentrują ją w robieniu czego?

Ginny (19:47): W przebieraniu się.

Ted (19:47): Za chwilę tam będę.

Ted Nott wylogował(a) się. (19:47)

Blaise (19:48): A ty już się przebrałaś, Ruda?

Harry James Potter wylogował(a) się. (19:48)

Ginny (19:49): Zboczeńcy!

Ginny Weasley wylogował(a) się. (19:49)

Blaise Zabini wylogował(a) się. (19:50)



***



Tego samego wieczoru, Blaise postanowił odwiedzić Draco i jeszcze czegoś się dowiedzieć. Gdy wszedł do jego dormitorium, zastał go pół siedzącego, pół leżącego na podłodze. Jego koszula była do połowy rozpięta i poplamiona. W dłoni trzymał do połowy pełną szklankę z Ognistą, a obok niego leżały dwie puste butelki.
Na pewno nie chodzi o alkohol, pomyślał brunet, tego ma pod dostatkiem.
- Moja ulubiona pielęgniarka przyszła! - krzyknął blondyn, kiedy go zobaczył.
- Smoku, ile ty wypiłeś?
- Jestem smokiem!! Czyli mogę zionąć ogniem! - powiedział Malfoy i zaczął próbować zionąć ogniem, co jednak nie przyniosło żadnego rezultatu.
- Co ty brałeś? Zwykle po Ognistej zachowujesz się w miarę normalnie. - stwierdził Zabini.
- Przeeeeesaaaaaaaaaaaadzasz. Po prostu wyluzuuuuuuuuuuuuj. - odparł i wziął kolejnego łyka trunku.
- Może przynajmniej teraz będziesz gadać. - odpowiedział brunet i usiadł obok przyjaciela na ziemi. - Co jest nie tak, chłopie? Jesteś smutny od prawie tygodnia, a teraz tak się uchlałeś, że współczuję ci jutrzejszego poranka.
-Nic nie jest nie tak. Wszystko jest doooooooooooooooooooobrze. - odrzekł Draco, po czym głośno odbeknął.
- Może chodzi o jakąś dziewczynę? - zaproponował Blaise, zabierając mu z ręki szklankę, którą trzymał.
- Tak! Dziewczyna! Zrobiłem coś baaaaaaardzo złeeeeeeeeego. Muszę ją przeprosić. - stwierdził i zaczął sięgać po telefon.
- Nie wiem czy to dobry po.... - ale blondyn już dzwonił.



Połączenie przychodzące (21:57)

Od Malfoy



- O co chodzi Draco? Jest strasznie późno.

- Harmioninaaaaa!

- To... prawie moje imię.. Dlaczego dzwonisz?

- Jaaaaa chciałeeeeem cię pseeeeprosić *czknięcie*

-Draco, czy ty jesteś pijany?

-Chciałeeeeeeem cięę przeprooooooosić! Że cięęę posaaaaaaaałowaaałeeem!

- Nie, zdecydowanie nie jesteś pijany. Naćpałeś się?

- Możeeee odrobinkę. Tak odrobinieńkę! Rozumiesz?

-Draco...

- Ale to dlatego... że było mi przyyyyyyyyyyykro. Bardzo psyyyyyyyyykro. Rozumiesz?

- Tak, rozumiem, Dra...

-Wybacysyyyyysz miiiii? Harminioninkaaaaa?

- Dobrze, Draco, wybaczam ci...

- Lubię kiedyy mówiiiiisz moje imię. Ładnieeeeeeee brzmiiiiii.

-Dobrze, Smoku. Pora żebyś oddał mi telefon. Idź spać.

- Blaise?

- Tak. Przepraszam, Hermiono, nie mam pojęcia co wziął, ale wziął tego sporo. I połączył to z Ognistą. Mam nadzieję, że cię nie obudził. Nie dało mu się wyrwać telefonu.

- Nie, właśnie miałam kłaść się do łóżka. Co on teraz robi?

- Śpi. Zasnął jak tylko dotknął głową poduszki.

- Co do tego co mówił...

- Spokojnie, po prostu bredził.

- Nie powiesz Tedowi, prawda?

- Obiecuję.

- Dzięki. I dzięki za opiekę nad Draco.

- Nie ma za co. Dobranoc.

-Dobranoc.

Połączenie zakończone (22:16)

piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział IX "I kissed a girl" część 2.

 JESTEM NAJGORSZĄ AUTORKĄ NA ŚWIECIE.
Cieszę się, że to uzgodniliśmy. 
Przepraszam Was, że musieliście tak długo czekać (pewnie i tak nikt już tego nie czyta. Whatever)
W każdym razie macie tu nowy rozdział.
Nawet udało mi się wcisnąć trochę Blinny, w nowej formie, której jeszcze nie próbowałam. Dajcie znać czy Wam się podoba, to może będę używać jej częściej.
Jestem stosunkowo zadowolona z tego rozdziału, chociaż, uprzedzam, że nie jest zbyt zabawny. Tylko ta wstawka z Blinny.
Prawie cały z perspektywy Draco.
I chyba udało mi się zrobić na końcu mały cliff hanger.
Od razu zacznę pisać nowy rozdział, żeby go jak najszybciej wstawić.
Czekam na Wasze komentarze ;)
Dajcie też znać co sądzicie o nowym wyglądzie bloga.

~Autorka (Alice In Weirdland, wcześniej Rose Silverstone)

________________________________



- Myślicie, że ona jest chirurgicznie złączona z jego twarzą? - spytała Ginny, gdy razem z Harry'm i Draco siedzieli w ostatniej ławce, obserwując Teda i Hermionę.
Teda i Hermionę, którzy od przynajmniej piętnastu minut bez przerwy się całowali.
- To musi być jakiś rekord. - dodał Harry.
Tymczasem Draco walczył z ogromnym potworem zazdrości, który właśnie zjadał jego wnętrzności.
- Draco, wszystko w porządku?
W porządku?!, pomyślał.  Najpiękniejsza kobieta na świecie właśnie obściskuje się z moim najlepszym przyjacielem, a ty się pytasz czy jest "W PORZĄDKU"?!
- Tak. Dlaczego miałoby nie być? - powiedział, usiłując udać zdawkowy ton.
- Może dlatego, że wyglądasz jakbyś w tym samym momencie rozbierał Hermionę wzrokiem i usiłował siłą woli wywiercić Tedowi dziurę w głowie. - zaproponowała Ginny.
Widocznie za mało się starał.
Westchnął i rozmasował palcami skronie. Ostatnio coraz częściej zdarzało mu się dostawać bólów głowy, a dzisiaj miał wyjątkowo zły dzień. Głównie dlatego, że mógł prawie usłyszeć tony śliny krążące w ustach całującej się pary. Do tego jeszcze padało.
- Ty się w niej naprawdę zakochałeś. - stwierdziła Wiewióra.
Chłopak był tak zajęty nienawidzeniem świata, że nie zauważył, że cały czas przyglądał się Hermionie.
-Nie zakochałem się w tej głupiej szlamie. - wymamrotał, czego pożałował, kiedy poczuł jak dziewczyna wali go w twarz z liścia. To był już czwarty raz.... w tym tygodniu.
- Fakt, że ślinisz się do dziewczyny swojego kumpla, nie daje ci prawa do używania takiego języka. Plus, stwierdzenie, że osoba, która każdą wolną chwilę spędza w bibliotece jest głupia nasuwa podejrzenie, że ty sam taki jesteś. - powiedziała.
- Do nikogo się... zresztą nie ważne. Ktoś wie, dlaczego cały nasz rocznik zatrzymano tu po lekcjach? - spytał.
Najchętniej położył by się spać i już nigdy nie wstał.
- Nie mam zielonego pojęcia. - przyznał Harry. - Ginny, robisz coś po tym jak nas wypuszczą?
- Hmmm... Miałam się spotkać z Blaisem. - Harry wyraźnie skrzywił się na tym imieniu, ale Ruda chyba tego nie zauważyła. - A co?
- Ymmm... Nic, yyy, chciałem tylko... - Draco w całej swojej łaskawości, postanowił wyratować swojego przyjaciela, pokazując za plecami Gryfonki, w stronę rudzielca siedzącego dwie ławki dalej. Najwyraźniej Harry zrozumiał o co mu chodziło. - Chciałem pogadać z Ronem i spróbować się z nim pogodzić. Z tobą byłoby łatwiej. Ale jak nie możesz, możemy to przełożyć na jutro.
- Dobry pomysł. - odpowiedziała i odwróciła się w stronę Draco. Harry bezdźwięcznie mu podziękował. - Blondi, chcesz się przyłączyć?
- Blondi? Serio?
Ginny wzruszyła ramionami.
- Co do ryżego, to chyba spasuję. On dostaje furii na sam mój widok.
Zanim zdążyli mu odpowiedzieć do sali weszli Profesor Slughorn, Profesor Sprout, Profesor Flitwick i Profesor McGonnagal. Hermiona postanowiła oderwać się na chwilę od czyszczenia (lub brudzenia, zależy z jakiej perspektywy się na to patrzy) ust Nott'a własnym językiem.
- Dzień dobry, drodzy uczniowie. Pewnie zastanawiacie się dlaczego kazaliśmy wam się tu zgromadzić. - zaczęła Minerwa. Odpowiedziały jej potwierdzające pomruki. - Otóż, chcieliśmy wam wręczyć arkusze, na których zapisane są zadania na OWUTEMy ze wszystkich przedmiotów, na które uczęszczacie. Prosimy was o zapoznanie się z nimi i przygotowanie się do nich. Mam nadzieję, że weźmiecie to poważnie i dostaniecie dobre oceny.
Nauczyciele zaczęli rozdawać kartki swoim podopiecznym.
Gdy tylko Draco dostał swoją, omijając inne przedmioty, szukał mugoloznastwa, ponieważ miał je wykonać w parze z Granger. Przedmiot znajdował się na samym końcu listy. Blondyn szybko przeczytał jego treść.

MUGOLOZNASTWO

ZADANIE W PARACH
Przygotować i przedstawić przed klasą scenę z komedii/tragedii podanej poniżej (każda para ma inną scenę).

Draco Malfoy + Hermiona Granger

William Shakespeare "Romeo i Julia" - akt II scena 2.



Tylko nie to.
Dobrze wiedział co to za scena. Jak był młodszy, matka zmuszała go do czytania starych sztuk, "bo tak robi arystokracja".
Nie podobało mu się to. Ani trochę.

***

 Od Ruda (15:07): Gdzie jesteś? Mieliśmy się spotkać na błoniach o 15:00. 

Od Przydupas Draco (15:07): Utknąłem w Skrzydle Szpitalnym. Przekaż przy następnej okazji George'owi, że jeśli go kiedykolwiek spotkam to go zabiję.

Od Ruda (15:08): Co ma z tym (cokolwiek to jest) wspólnego George?

Od Przydupas Draco (15:09): Powiedzmy tylko, że Magiczne Dowcipy Weasley'ów, nie są takie śmieszne gdy piętnaście uczniów naraz postanowi wymigać się od lekcji transmutacji.

Od Ruda (15:09): HAHA! To musi być ciekawe. Co wzięli tym razem?

Od Przydupas Draco (15:10): Wymiotki...

Od Ruda (15:11): Współczuję.

Od Ruda (15:11): To nie zmienia faktu, że stoję tu już od 10 minut i zamarzam.

Połączenie przychodzące (15:12) 
Od Przydupas Draco

- Na dworze nie jest tak zimno. Co masz na sobie?

- Bardzo śmieszne

- Po prostu się zastanawiam co takiego założyłaś specjalnie dla mnie. I dlaczego jest ci w tym zimno.

- Lepiej zwlecz tu ten swój Ślizgoński tyłek.

- Chyba mi się dzisiaj nie uda. Przepraszam.

- I PO TO CZEKAŁAM TAK DŁUGO NA ZIMNIE?! POCAŁUJ MNIE W D...

- Z wielką chęcią. Będę za dwie minuty.

Połączenie zakończone (15:16) 


***

- Draco, obudź się. Musimy to przećwiczyć.
Ślizgon potrząsnął głową, żeby wyrwać się z myśli. Hermiona przyszła do jego dormitorium, żeby poćwiczyć do OWUTEMu z mugoloznastwa. I teraz cały pokój pachniał tak jak ona, co nie dawało mu się skupić.
- Ty zaczynasz. - powiedziała wskazując na tekst., który trzymał w ręku.
- Ekhm.... Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.
Julia ukazuje się w oknie.
- spojrzał w stronę brunetki, która zachęciła go skinieniem głowy. - Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją! 
Czuł się bardzo głupio, mówiąc takim językiem. Powstrzymał się od wybuchnięcia śmiechem przy następnych linijkach i czytał dalej:- To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
Te słowa zdawały się aż nadto odnosić do jego obecnej sytuacji. Zaczął patrzeć w oczy Hermionie. Nie musiał patrzeć na tekst, bo dobrze go znał. Chciał, żeby dziewczyna zobaczyła, że mówi szczerze. 
-Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje! 
Przez chwilę Hermiona przypatrywała się mu z szeroko otwartymi oczami. Nie przywykła do dostawania takich komplementów.
- Ach!- powiedziała cicho.
- Cicho! coś mówi.
O! mów, mów dalej, uroczy aniele;
Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz
Jak lotny goniec niebios rozwartemu
Od podziwienia oku śmiertelników,
Które się wlepia w niego, aby patrzeć,
Jak on po ciężkich chmurach się przesuwa
I po powietrznej żegluje przestrzeni.
- gdy mówił, wstał ze swojego łóżka i zrobił parę kroków w jej stronę. Chciał, żeby to były jego własne słowa i żeby on znaczył dla Hermiony to, co Romeo dla Julii. No.. oprócz tej całej śmierci.
- Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo! - zawołała Gryfonka. -
Wyrzecz się swego rodu, rzuć tę nazwę!
Lub jeśli tego nie możesz uczynić,
To przysiąż wiernym być mojej miłości,
A ja przestanę być z krwi Kapuletów.
Od pewnego czasu Draco zastanawiał się dlaczego to nie on. Dlaczego on nie mógł był chłopakiem Hermiony, a Ted mógł. Shakespeare trafił w sedno. Ojciec Teda może i był śmierciożercą, ale to nie on więził Hermionę w swoim domu, pozwalając swojej siostrze ją torturować. To był Lucjusz. A Draco nawet nie zaprotestował, gdy Hermiona zwijała się z bólu na ziemi. Spojrzał na jej ramię. Nadal była na nim blizna, układająca się w słowo "szlama".
Jedyna różnica między ich sytuacją, a historią Romea i Julii była taka, że on nie mógł się wyrzec swojego nazwiska czy pochodzenia. A nawet gdyby mógł, nic by to nie zmieniło. On nadal byłby arystokratycznym dupkiem, a ona nadal byłaby córką mugoli. Tego nie dało się zmienić.
- Mamże przemówić czy też słuchać dalej?
- Nazwa twa tylko jest mi nieprzyjazna,
Boś ty w istocie nie Montekim dla mnie.
Jestże Montekio choćby tylko ręką,
Ramieniem, twarzą, zgoła jakąkolwiek
Częścią człowieka? O! weź inną nazwę!
Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało;
Tak i Romeo bez nazwy Romea
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał.
Romeo! porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach! całą! 

Możliwe, że Hermiona jest bardzo utalentowaną aktorką, ale powiedziała to z takim przekonaniem, że Draco nie wytrzymał. Wykonał polecenie.
Podszedł do niej i ją pocałował. 

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział IX "I kissed a girl" część 1.

Wiem, że piszę tak za każdym razem, ale przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Nie mam ŻADNYCH pomysłów! ZUPEŁNIE! To znaczy, że rozdziały nie będą się pojawiać regularnie, ale póki mam dostęp do komputera, spróbuję trochę nadrobić.

Ten rozdział jest... dziwny. Głównie z punktu widzenia Draco. I żadnego Hinny/Blinny. Sorry za to.
Przykro mi, ale prawda jest taka, że jak kończą mi się pomysły możecie się spodziewać, że pojawi się jakiś wątek homoseksualny. That's just how I roll.
Teraz nie miałam nawet cienia pomysłu, więc jakoś tak wyszło.
Ten wątek nie będzie miał wpływu na fabułę... chyba.

Proszę Was jeszcze raz o przeczytanie WAŻNEJ WIADOMOŚCI (  http://dramione-by-rose-silverstone.blogspot.com/2013/06/wazna-wiadomosc.html ) i wyrażenie swojej opinii.
To dla mnie bardzo ważne!!!

Proszę o komentarze!!!

~Autorka

___________________________________

To już była przesada.

Niedość, że widocznie tylko jego śniadanie było dzisiaj wyjątkowo obrzydliwe, niedość że od rana bolała go głowa, niedość że nawet jego włosy dzisiaj nie układały się tak jak powinny, to jeszcze teraz jego tak zwany przyjaciel, Teodor Nott siedział na przeciwko niego i śmiał mu się w twarz.
Nie to, że robił coś, żeby specjalnie zdenerwować blondyna. Nie, on po prostu siedział tam z najpiękniejszą kobietą na świecie (możliwe, że trochę przesadzał, ale każdy, kto kiedykolwiek widział śmiejącą się Hermionę Granger przyznałby, że tylko odrobinę) usadowioną troszeczkę zbyt wygodnie, w opinii Ślizgona na jego kolanach.
I wierzcie lub nie, TO jeszcze nie było takie straszne. Straszne było to, że oni nie rozmawiali, nie żartowali, nawet się nie całowali - oni się karmili. KARMILI. I tego Draco po prostu nie mógł znieść.
Krzywiąc się, chłopak spojrzał w prawo, w idealnym momencie żeby zobaczyć Ginny rozsmarowującą bitą śmietanę ze swoich naleśników na nosie Blaise'a (który jakimś cudem znalazł sposób żeby usiąść przy stole Gryffindoru tak, żeby nikt z nauczycieli tego nie zauważył).
Westchnął i kątem oka złapał Pansy obściskującą się z kimś przy stole Slytherinu i siedzących przed nią Nevilla i Lunę, którzy wtuleni w siebie nawzajem głośno śpiewali jakąś piosenkę Beatlesów.
I kiedy stwierdził, że jeśli zobaczy jeszcze jedną przesłodką parę to albo zwymiotuje, albo rzuci w samego siebie Avadą, jego wzrok padł na siedzącego po jego lewej Harry'ego, który najpierw miał wyraz twarzy podobny zapewne do niego samego, po czym otworzył oczy tak szeroko, że Draco myślał, że wypadną. Zaskoczony reakcją przyjaciela, spojrzał w tę samą stronę, żeby zobaczyć osobę, z którą całowała się Pansy.
Tego to już zdecydowanie się nie spodziewał.
Od stołu Slytherinu wstała Lavender Brown, pocałowała Pansy w czubek głowy i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.

Muszę przestać pić, pomyślał blondyn i walnął głową o stół.

***

- Masz świadomość, że tak skopiemy wasze tyłki na dzisiejszym meczu, że będą musieli was chirurgicznie odczepiać od Księżyca? - oznajmił Ted, pewnego poranka na śniadaniu tuż przed meczem  Gryffindor-Slytherin. - Niektórym pewnie trzeba będzie odciąć pośladki, a bez nich możecie mieć niewielkie trudności z utrzymaniem się na miotle.
- Bez urazy, Nott, ale czasami zastanawiam się czy tylko udajesz, czy naprawdę jesteś taki głupi, żeby wierzyć, że macie jakiekolwiek szanse na wygraną. - odparła Ginny, nawet nie podnosząc wzroku ze swojej jajecznicy.
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem, ale Chudy ma rację. - wciął się Draco. Po raz pierwszy od paru dni czuł, że chce mu się po coś żyć (nawet jeśli to był tylko głupi mecz). To było całkiem miłe uczucie. - Przykro mi, Ruda, ale praca zespołowa waszej drużyny jest prawie tak idealna jak Dzikiego w sukience tańczącego z McGonnagal breakdance na łyżwach.
- To porównanie umniejsza zdolnościom Zabiniego. - dodał Ted.
- Draco, wszyscy wiedzą, że jesteś nałogowym kłamcą, więc nie możemy brać niczego co właśnie powiedziałeś na serio. - odparowała Hermiona. - Jedynie cud mógłby sprawić, że wygracie.
- Kochanie, zaczynam się poważnie martwić o twoje zdrowie umysłowe. - odpowiedział Ted. Draco mimowolnie skrzywił się na słowie "kochanie".

To nie fair!, pomyślał, To ja powinienem być osobą, która nazywa tą najwspanialszą kobietę na Ziemi różnymi słodkimi przezwiskami. Co ona w nim widzi???

Z nadzieją, że nikt nie wyłapał jego wyrazu twarzy, Draco wstał od stołu.
- Gotowy, żebym wytarł tobą podłogę, Potter? - spytał.
- Zaraz po tym jak wygramy mecz! - odkrzyknął Harry.
Blondyn uśmiechnął się i ruszył w stronę Głównego Wyjścia ze szkoły.

***

- Remis?! Serio?! - krzyknął Ted, kiedy już przebierali się z powrotem w swoje szaty. - JAKIM CUDEM MOGLIŚCIE ZŁAPAĆ ZNICZ W TYM SAMYM CZASIE?!
- Wrzuć na luz, Chudy, wygramy w dogrywce za tydzień i po kłopocie. - odpowiedział spokojnie Draco.
- Kurde, Draco, ja naprawdę potrzebowałem tej wygranej. - pożalił się brunet, wycierając ręcznikiem mokre od potu włosy.
- Co ci tak zależy? - spytał blondyn, żałując swojego pytania gdy tylko usłyszał odpowiedź przyjaciela.
- Hermiona. - powiedział, przykładając sobie dłoń do czoła. - Nie wiem o co chodzi. Gdy pytałem się jej czy chce ze mną chodzić dosłownie wskoczyła mi w ramiona. Przez pierwsze dwa dni nadal była tak samo radosna, ciągle chciała się przytulać, a ja nie prosiłem o nic więcej. Stwierdziłem, że będę w stanie ocenić moment, kiedy będzie chciała, żebym ją pocałował i nie chciałem tego robić za wcześnie, żeby nie pomyślała, że tylko o to mi chodzi. Ale ostatnio stała się jakoś oziębła. Przestała spędzać ze mną czas, na śniadaniu siada po przeciwnej stronie stołu... - Dzięki Bogu, pomyślał Draco. - ...i nie mam pojęcia co robić. Skończyła już nam się faza miesiąca miodowego, a ja całowałem ją tylko dwa razy - raz po pijaku i raz na kacu. Myślałem, że jak wygramy mecz, to jej zaimponuję na tyle, żeby wiedziała, że podjęła dobrą decyzję zgadzając się ze mną chodzić. Jak myślisz, co powinienem zrobić?

Mózg Draco zaczął przebiegać przez możliwe odpowiedzi. Mogę mu powiedzieć, żeby urządził romantyczną randkę, kupił jej prezent lub napisał wiersz, jakby zrobił prawdziwy przyjaciel. Ale mogę mu też kazać zrobić coś głupiego, żeby Hermiona z nim zerwała, a wtedy on będzie miał szansę...

Zanim jego sumienie miało okazję, żeby mu przeszkodzić, powiedział:
- Myślę, że powinieneś powiedzieć jej prosto z mostu, że chcesz podkręcić tempo. To nie tak, że tylko ona ma swoje uczucia i potrzeby, które musisz zaspokajać. Żeby coś z tego wyszło, ona też musi się trochę postarać. Może po prostu podejdź do niej i ja pocałuj. Bez żadnego pytania i myślenia czy to właściwy  moment. Jeśli jej zależy, odwzajemni pocałunek, jak nie to może nie warto tego dalej ciągnąć. - powiedział na jednym wydechu, od razu czując wyrzuty sumienia. Przecież to mój przyjaciel! Jak mogę mu to robić?!
- Dzięki, Draco. Tak zrobię.
I zanim blondyn mógł go zatrzymać i powiedzieć czego naprawdę potrzebuje Hermiona, bruneta już nie było w szatni.

***

Hermiona jak zwykle siedziała w bibliotece, próbując przygotować wypracowanie z Obrony Przed Czarną Magią. Co z tego, że był mecz i teraz wszyscy są na górze pół-świętując ich pół-zwycięstwo? Wypracowanie samo się nie napisze. A znając życie nie napiszą się także wypracowania Ginny i Harry'ego.
Siedziała już tam ponad pół godziny gdy nagle usłyszała czyjeś kroki. Zdziwiła się, bo myślała, że tylko ona była tak nienormalna, żeby siedzieć bibliotece w weekend, w dniu meczu. Była jeszcze bardziej zdziwiona, gdy "tą-drugą-nienormalną-osobą" okazał się nie kto inny jak jej chłopak, Teodor Nott.
- Cześć, Ted. Co się... - nie zdążyła dokończyć pytania, bo Ted przycisnął swoje usta do jej.
Początkowe zaskoczenie po chwili minęło i Hermiona zaczęła odwzajemniać pocałunek.
Po (dużo za krótkiej w opinii Hermiony) chwili, chłopak odsunął się i uśmiechnął do brunetki.
- Dzięki Bogu, już myślałam, że nigdy tego nie zrobisz. - oznajmiła w przypływie pewności siebie, jaki dał jej pocałunek.
- Czekaj, ty na to czekałaś? - spytał jeszcze bardziej nieśmiało. - Myślałem, zmieniłaś zdanie i nie chcesz ze mną być.
- Nigdy. - odpowiedziała, pochylając się, żeby znowu go pocałować.

***

Draco siedział w swoim dormitorium i zastanawiał się czy Hermiona kiedykolwiek będzie go chciała, jak się dowie, że to on poradził Nottowi, ją pocałować. On z pewnością by siebie nie chciał.
Już miał nalać sobie szklankę Ognistej, gdy usłyszał dźwięk wiadomości z okolicy swojego łóżka. 
Podniósł swoją komórkę. Miał jednego nowego SMS-a.

Od Ted (18:23): Muszę Cię częściej prosić o rady.

niedziela, 23 czerwca 2013

WAŻNA WIADOMOŚĆ

Dobra, mam dobrą i złą wiadomość.

Zła jest taka, że mam w połowie napisany Rozdział IX i mam totalny zanik weny. Obiecałam, że wstawię go najpóźniej 22 czerwca, ale 14 były moje urodziny (yay!) i zupełnie nie miałam czasu. Później 21 były moje imieniny i znów nic nie mogłam zrobić. Poza tym nie mam już zupełnie pomysłów na wątki poboczne i zaczęłam schodzić do wymyślania coraz to nowych związków homoseksualnych, więc nie wiem czy jest sens dalej pisać to opowiadanie. Możliwe, że w wakacje coś wymyślę.

Teraz dobra wiadomość: zainspirowana fanfiction Kiss (o tematyce Klaine - KurtxBlaine - z Glee) mam pomysł na nowego bloga.
Polegał by on na tym, że wstawiałabym krótkie, jednoczęściowe, niezwiązane ze sobą opowiadania o różnych paringach, które sami byście zamawiali (paringi z Harry'ego Pottera).
Wyglądałoby to tak, że pierwsze opowiadanie wstawiłabym jakieś wymyślone przeze mnie, albo zamówione przez kogoś z moich znajomych. Pod tym i każdym następnym opowiadaniem moglibyście zamawiać następne w komentarzach pisząc jaki chcecie paring i sytuację (np. "Dramione - Bal Bożonarodzeniowy", "Blinny - piknik" albo "Hinny - oświadczyny").

Co wy na to?

Piszcie w komentarzach czy jesteście chętni i piszcie ewentualne zamówienia na pierwsze rozdziały.

Jeśli sporo osób będzie chętnych do mojego projektu, to go zrealizuję. Jak nie - to nie.

Z góry dzięki za czas, który poświęciliście, żeby to przeczytać.
~Autorka

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział VIII "Bigger Boys and Stolen Sweethearts"

Obiecuję poprawę. Tylko mnie nie bijcie.

~Zapracowana Autorka

______________________________

- Kotku, musimy poważnie porozmawiać. - powiedziała Ginny, uprzednio zaciągnąwszy Hermionę do jednego z korytarzy, niedaleko Wielkiej Sali, gdzie przed momentem jedli śniadanie.
- Jeśli nie chodzi ci o Zabiniego, to nie mamy o czym. - odparła brunetka. Nie miała ochoty rozmawiać o Tedzie, wolała z tym poczekać, aż się okaże czy mu zależy.
- Oczywiście, że mamy. - odpowiedziała ruda, zgrabnie unikając tematu zielonookiego bruneta. - Proszę cię powiedz mi tylko z kim.
- Z nikim! - krzyknęła Gryfonka. - Na pewno nie to o czym myślisz. - dodała już trochę spokojniej.
- Poważnie, jeśli mi nie powiesz co się stało, przyrzekam, że uduszę cię tu i teraz gołymi rękami.
- Dobrze, spokojnie. Ted mnie wyzwał, żebym go pocałowała, więc to zrobiłam, później urwał mi się film i obudziłam się w jego łóżku w samej bieliźnie, później znowu mnie pocałował i dałam mu jeden dzień na pokazanie, że mu zależy.
- Czekaj, a on był w tym łóżku? - spytała Wiewióra, ale nie dane jej było otrzymać odpowiedzi, gdyż przerwali im Ted z Zabinim.
- Mam sprawę do Ginny. - powiedział Ted i wciągnął dziewczynę do najbliższej klasy.
- Do mnie? - spytała zdziwiona dziewczyna. - O co chodzi?
- Potrzebuję się dostać do dormitorium Hermiony. - wypalił.
- Masz świadomość, że Gryfoni mają łączone dormitoria?
- Naprawdę? Trochę słabo. - stwierdził. - W każdym razie, pomożesz mi się dostać do waszego pokoju?
- Pewnie tego pożałuję, ale dobra. - odparła ruda i pociągnęła go za rękę w stronę Wieży Gryffindoru.

W tym samym czasie Hermiona prowadziła bardzo dziwną i niezręczną rozmowę z Blaisem.
- Potrzebuję twojej pomocy. - zaczął chłopak. - Czy Ginny chodzi z Harrym?
- Hmmm. O ile mi wiadomo aktualnie nie, ale to może się szybko zmienić, jeśli Harry ruszy tyłek. - odpowiedziała.
- A wiesz może czy spotyka się z kimś innym? - odparł.
- Z nikim innym na pewno nie. Ale o ile mi wiadomo panie profesorze, uczniowie nie mogą się umawiać z nauczycielami. - założyła ręce na klatce piersiowej.
- Z tym akurat nie będzie problemu, ponieważ teoretycznie nie jestem nauczycielem. - odrzekł, naśladując jej postawę.
W tym czasie na korytarz wbiegła zdyszana Ginny.
- O matko! - krzyknęła, gdy była blisko nich. - Na śmierć zapomniałam, że dzisiaj są rekrutacje do drużyny Quiddicha!!! Już jestem spóźniona!
- To biegnij! - poradziła Hermiona, zapominając zapytać przyjaciółki czego chciał od niej Ted.
- Wiem! - odpowiedziała i już miała pobiec kiedy coś jakby przybiło ją do podłogi. - O nie...
- O co chodzi?
- Zostawiłam w dormitorium moją szczęśliwą bransoletkę! Nie mogę tam iść bez niej, zawsze jak ją mam wszystko mi się udaje! - ruda była bliska płaczu.
- Mam pomysł. - powiedziała brunetka. - Ty zasuwaj na boisko, a ja podskoczę do wieży i przyniosę ci bransoletkę.
Ginny kiwnęła głową, a Hermiona popędziła w stronę Wieży Gryffindoru.
- Świetna z ciebie aktorka. - powiedział Blaise, ocierając Wiewiórze łzy z policzków.
- Wiem. - zaśmiała się. - Idziemy na błonia?
- Z wielką przyjemnością.

***

Hermiona w pośpiechu otworzyła drzwi dormitorium i zastała tam tak niespodziewany widok, że dosłownie zaparło jej dech w piersiach.
Cały pokój był usiany stokrotkami. Wszystkie meble, wszystkie ściany i wszystkie okna były tak szczelnie pokryte, że nie było widać żadnej czystej przestrzeni. Na łóżku leżała kartka.
Hermiona podniosła ją i przeczytała zawartość.

"Przyjdź za pięć minut na błonia, stokrotko.

T. N.

PS Mimo ciągłego gadania Harry'ego zapomniałaś, że trening jest za tydzień? "

Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Ostatnio była trochę roztargniona, ale żeby zapomnieć o czymś o czym słyszy średnio co dwie minuty? Będzie musiała się rozmówić z Ginny, która wyraźnie maczała palce w tym planie.
Mimo, że uważała gest ze stokrotkami za bardzo słodki i romantyczny, nie dawała jej spokoju myśl kto posprząta ten bajzel. Odrzuciła od siebie wizję wkurzonej Lavender, kiedy zobaczy ten bałagan i wybiegła z dormitorium, uprzednio przebierając się w białą letnią sukienkę.

Gdy dotarła na błonia nigdzie nie widziała Teda. Widziała za to szeroką na metr ścieżkę wyłożoną tymi samymi kwiatami, które teraz "zaśmiecały" jej pokój, ciągnącą się daleko poza zasięg jej wzroku. Z głupawym uśmiechem szła wzdłuż niej, aż ta doprowadziła ją do granicy Zakazanego Lasu. Tam, między drzewami zobaczyła biały koc, cały zastawiony jedzeniem, za którym stał sprawca całego zamieszania Teodor Nott.
Zanim Hermiona zdołała powiedzieć choć jedno słowo, chłopak podszedł do niej, złapał ją za dłoń i uklęknął na jedno kolano.
- Hermiono Jane Granger, - powiedział patrząc jej w oczy i wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. - Czy będziesz moją dziewczyną?
Hermiona podniosła wolną rękę i zakryła nią usta.
- Tak. - odpowiedziała.
- Nie chciałem dawać ci zwykłego pierścionka... - zaczął, otwierając kuferek. - ...więc zrobiłem bransoletkę.
Składała się ona z cienkiego srebrnego sznureczka i zawieszonego na nim zielonego serduszka.
- Jest magiczna, medalik będzie się wydłużać, a serce powiększać, tak długo jak będziemy razem. - wyjaśnił.
- To chyba najbardziej romantyczna rzecz, którą ktokolwiek, kiedykolwiek dla mnie zrobił. - powiedziała Hermiona, prawie że łzami w oczach i przytuliła się mocno do bruneta.

W tym samym czasie ukryci w krzakach Ginny i Blaise przybili sobie piątki za dobrze wykonany plan i postanowili ulotnić z randki przyjaciół.
- Miło cię znów widzieć. - stwierdziła ruda.
- "Miło" czy "miło miło"? - zapytał z uśmiechem.
- Dobrze. - odparła z pośpiechem dziewczyna.
- Ginny, chcę tylko żebyś wiedziała, że nadal czuję tak samo jak w zeszłym roku. I chciałbym żebyś to przemyślała. Na poważnie. Wiem, że już, łamane przez jeszcze, nie jesteś z Harrym, a ja nie chcę po raz kolejny stracić swojej szansy.
- Nie rozumiem czego ode mnie oczekujesz. Myślisz, że od razu wskoczę ci w ramiona i urodzę piątkę dzieci? Dojrzałam, Blaise. Nie jestem już głupiutką nastolatką, której wystarczy kwiatek i puste słowa. - spojrzała mu w oczy.
- Wiem. Dlatego zaczynam od małych kroczków. - chwycił ją za rękę. - Zdaję sobie sprawę, że do tego jeszcze dużo czasu, ale czy zechciałabyś pójść ze mną na Bal Bożonarodzeniowy?
- Hmmm... - podrapała się po brodzie. - W zasadzie co mam do stracenia?
- Mam to uznać jako tak?
- Tak. - uśmiechnęła się. - A teraz łap za miotłę, bo mam zamiar skopać ci tyłek jeden na jednego w quiddich'a.

***

Tymczasem jedynymi osobami nie na randkach byli Harry i Draco, którzy siedzieli w dormitorium tego drugiego i popijali Ognistą Whisky.
- A tak ogólnie, to gdzie są wszyscy? - spytał nagle Wybraniec.
- Nott rżnie gdzieś Granger, a Zabini właśnie sprząta ci spod nosa rudą. - odparł Draco, biorąc ogromnego łyka trunku.
- ŻE CO?! - krzyknął brunet wypluwając napój w twarz Ślizgona.
- Zachowuj się, bo więcej cię nie zaproszę. - odparł blondyn z uśmiechem i wytarł twarz ręcznikiem. - To co słyszałeś. Granger spędziła wczorajszą noc w dormitorium Chudego, więc pewnie teraz gdzieś kończą. A Dziki porwał Wiewiórę tuż po śniadaniu, więc biorąc pod uwagę jego rozwiniętą umiejętność uwodzenia już są zaręczeni.
Harry odłożył szklankę i bez słowa wyszedł z dormitorium, trzaskając przy tym drzwiami.
Draco złapał się za czoło i sam dokończył dwulitrową butelkę Ognistej.

sobota, 30 marca 2013

Rozdział VII "Last Friday Night..."

Znowu musieliście sporo czekać na ten rozdział i za to serdecznie przepraszam.
Oczekuję jednak większej ilości komentarzy niż przy poprzednim poście.
Mam nadzieję, że się spodoba :)

~Autorka

__________________________________

Delikatne promienie przeświecały przez wschodnie okna dormitorium i łagodnie oświetlały bladą twarz brązowowłosej Gryfonki, jednocześnie budząc ją ze snu.
Leżała na czymś przyjemnym i ciepłym, wtuliła więc się w to i powoli wdychała cierpki cytrynowy zapach.
- Po wczoraj nadal ci mało przytulania? - usłyszała nagle szept przy swoim uchu.
Dziewczyna zerwała się do pozycji siedzącej, ale nagle poczuła w głowie ogromny ból, który zmusił ją do położenia się z powrotem.
Leżała w samej bieliźnie na Tedzie, który miał na sobie tylko jeansy. Hermiona próbowała się podnieść, ale chłopak skutecznie jej to uniemożliwił i przyciągnął blisko do siebie.
- Co się wczoraj stało?! Czemu jestem półnaga w twoim łóżku, w twoim dormitorium?! - dopytywała się brunetka.
- Spokojnie, gdybym cię nie powstrzymał siłą byłabyś zupełnie naga. I uprzedzając twoje pytanie: do niczego nie doszło. - odpowiedział chłopak. - Czyli mówisz, że nic nie pamiętasz?
- Pamiętam wszystko do momentu, kiedy graliśmy w tą dziwną grę...
- A pamiętasz jak się zakończyła?
- Nie bardzo. Możesz mnie w końcu puścić?! - odparła.
- To może ci przypomnę. - powiedział, po czym złapał dziewczynę za ramiona i przywarł do jej ust swoimi.
Hermiona jakby dostała olśnienia. Ted wygrał. Zadał pytanie. Źle odpowiedziała. Zadał zadanie. Pocałowała go.
Pocałowała go.
A teraz on całuje ją.
Hermiona wytrzeszczyła oczy. Całuje ją. To znaczy, że mu się podoba. Ale czy na pewno? Już dużo razy pomyliła się co do chłopaków. Zawsze chcieli jednego. Może z wyjątkiem Rona. On chyba za bardzo nie wiedział czego chce.
Ale co z Ted'em? Czy on chce tylko jednorazowej zabawy, czy poważnego związku?
Hermiona delikatnie odepchnęła chłopaka i spojrzała mu w oczy.
- Muszę wiedzieć. - powiedziała. - Już wiele razy byłam zraniona i muszę mieć pewność. To tylko jednorazowy pocałunek czy naprawdę ci zależy?
Ted westchnął.
- Za kogo mnie masz? - spytał. - Nie całuję nikogo bez powodu.
- Ale jesteś Ślizgonem. To do was nie podobne...
- Hermiona, naprawdę chcę z tobą być. Nie wierzysz mi?
- Masz jeden dzień, żeby to udowodnić. - odrzekła. - A teraz gdzie moje ciuchy i twój eliksir na kaca?

***

Draco stał w pokoju wspólnym, oparty o tył kanapy, jadł jabłko* i od niechcenia rzucał dookoła zaklęciami czyszczącymi, gdy otworzyły się drzwi jednego z dormitoriów. Chłopak spojrzał w tamtą stronę i ujrzał (w jego subiektywnej opinii) prawdziwą boginię.
Była to pewna długonoga brunetka, ze skołtunionymi włosami i rozmazanym makijażem. Ubrana była jedynie w wiele za duży na nią męski t-shirt. Zaraz, zaraz. MĘSKI t-shirt? I to nie byle jaki, bo należący do Teodora Nott'a!
W blondynie wezbrała się tak ogromna wściekłość, jak chyba jeszcze nigdy w jego życiu.
Hermiona za to czuła się tak niezręcznie i niekomfortowo, że dosłownie płonęła ze wstydu.
- Yyyy, Draco... - odchrząknęła. - Widziałeś tu gdzieś może moją sukienkę?
- Tam są zostawione ciuchy. - wskazał dłonią, z dziwnym chłodnym wyrazem oczu.
Hermiona poczuła ukłucie winy. Stwierdziła, że powinna Draco wytłumaczyć co się wczoraj stało. Ale niby dlaczego? Zrezygnowała z tego pomysłu i nieśmiało podeszła do sterty ułożonej w rogu pomieszczenia, po czym zaczęła ją przeszukiwać. Przerzuciwszy połowę ubrań nadal nie znalazła tego czego szukała i zaczęła już tracić nadzieję.
- Znalazłaś? - spytał Ted, który właśnie wyszedł z dormitorium.
- Jeszcze nie. - odparła.
- Pewnie ruda ci wzięła. Chodź, odprowadzę cię do wieży Gryffindoru, a jeśli Draco ją znajdzie, to ci zaniosę. - wskazał na chłopaka, który miał teraz jeszcze chłodniejszą minę.
- No nie wiem. Nie widzi mi się chodzenie po korytarzach w za dużej koszulce i szpilkach. A jak ktoś mnie zobaczy?
- Jest szósta rano w niedzielę. Kto mógłby cię zobaczyć?
- No dobra. - zgodziła się. - Ale mogę pójść sama.
- Nawet nie ma mowy. - odparł i wyciągnął dziewczynę za drzwi.

***

Hermiona siedziała przy stole i jadła śniadanie razem z Ginny, ale myślami była daleko w lochach Ślizgonów. Gdy wróciła o świcie do dormitorium, Ginny wciąż spała, więc nic nie wiedziała o tym gdzie brunetka spędziła ostatnią noc.
Jednak Hermiona nie była tak bezpieczna jak myślała. Już tak długo przyjaźniła się z rudą, że ta zawsze wyczuwała, kiedy dziewczynę coś gryzło. I to była właśnie ta chwila.
- Powiesz mi o co chodzi czy mam kopać? - spytała prosto z mostu Wiewióra.
- O co chodzi z czym? - mruknęła niewyraźnie Hermiona, jednocześnie patrząc w bliżej nieokreślony punkt nad głową swojej rozmówczyni i rozgrzebując swoją jajecznicę widelcem.
- Czyli muszę kopać... - westchnęła dziewczyna. - Wyszliśmy z Harrym przed tobą, bo nie mogliśmy cię znaleźć, a w dormitorium cię nie było. Jednak jak się obudziłam spałaś w swoim łóżku. Jak długo po naszym wyjściu tam jeszcze zostałaś?
Hermiona wbiła wzrok w swój talerz.
- Wyszłam tuż po was, Draco mi powiedział, że wyszliście. - wymamrotała.
- Och kotku, obie wiemy, że nie umiesz kłamać. - odparła Ginny, unosząc jej podbrudek tak, że teraz patrzyły sobie w oczy. - Pytam ostatni raz: jak długo po nas zostałaś u Ślizgonów?
Hermiona mocno zacisnęła usta i mimowolnie się zaczerwieniła.
- Na brodę Merlina, ty zostałaś tam całą noc, prawda? - prawie krzyknęła ruda.
- Ciszej! Ginny ja cię kiedyś zabiję. - zagroziła brunetka. - A można wiedzieć co ty i Harry robiliście jak wróciliście do wieży?
- Poszliśmy spać. - odparła, a po zobaczeniu uśmiechu przyjaciółki, dodała: - Osobno. Poza tym nie zmieniaj tematu, co ty tam robiłaś i z kim? Z Draco? Na pewno z Draco.
- Co ty tworzysz? Chyba żartujesz.
- No to z kim... - zaczęła, ale przerwali jej Harry i Ted, którzy właśnie się przysiedli.
- Pięknie dziś wyglądasz. - powiedział ten drugi w stronę Hermiony, co dla reszty towarzystwa było dość podejrzane zważywszy na fakt, że dziewczyna była ubrana w powycierane dżinsy i starą koszulę swojego taty.
- Yyy, dziękuję? - odparła brunetka, jednocześnie posyłając chłopakowi spojrzenie mówiące, żeby próbował dalej bo to nie wystarczy.
- Czy to nie jest Dziki? - spytał Ted, wskazując w stronę stołu nauczycielskiego.
Przy jego prawym końcu rzeczywiście siedział niejaki Blaise Zabini.
Harry automatycznie zaczął swoim "groźnym wzrokiem" próbować wypalić brunetowi dziurę w mózgu. Za to Ginny wytrzeszczyła oczy szukając pomocy u Hermiony.
- Co on tu robi? - spytała brunetka, ale nie dane jej było usłyszeć odpowiedzi od nich, bo na podium weszła właśnie profesor McGonnagal.
- Proszę o uwagę! - krzyknęła. - Muszę ze smutkiem wam oświadczyć, że pani Pomfrey, po swoim wczorajszym zasłabnięciu postanowiła odejść na emeryturę.
Po całej sali dało się usłyszeć zasmucone głosy. Wszyscy, łącznie ze Ślizgonami uwielbiali tą staruszkę.
- Jednakże, mam też dobrą wiadomość. Otóż miejsce pani Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym zajmie pan Blaise Zabini.
Wszyscy zaczęli  klaskać, a Ginny odniosła wrażenie, że brunet wpatruje się właśnie w nią.

*Przykro mi, ale Drapple zryło mi psychikę ;)

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział VI "Give up control"

Po pierwsze: Serdecznie przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału. Wiem, że pewnie mnie teraz nienawidzicie, ale po prostu nie miałam weny, a chciałam żeby ten rozdział był dłuższy.
Po drugie: Jak wam się podoba nowy obrazek w tle i niebieski motyw?
Po trzecie: Jak pewnie niektórzy zauważyli dodałam do strony dwie zakładki - "Piosenki od których pochodzą nazwy rozdziałów" oraz "Twórczość Dramionowa (rysunki i takie tam do rozdziałów" (w której nie zdążyłam na razie nic wstawić, ale zrobię to przy najbliższej okazji).
Po czwarte: Czekam na Wasze komentarze ;)

_______________________________________

- Teraz szczerze: czy wyglądam jak dziwka? - spytała rudowłosa przymierzająca wyjątkowo krótką srebrną sukienkę z głębokim dekoltem.
- Ginny! Wyrażaj się! - odpowiedziała oburzona Hermiona, już od godziny gotowa i pomagająca się przygotować przyjaciółce.
- Dobrze: czy wyglądam jak prostytutka? - powiedziała podkreślając ostatnie słowo.
- Przykro mi, ale tak... Widać ci pół tyłka! - dodała widząc minę koleżanki.
- Przesadzasz. - stwierdziła.
- Kochanie, idziesz na imprezę, na której będzie ponad dwudziestu pijanych Ślizgonów. Napewno chcesz wyglądać jak pani do towarzystwa? - uniosła pytająco brwi.
- Ohh, masz rację. Ale ja kocham tą sukienkę! - zalamentowała Wiewióra.
- Da się coś zrobić. - powiedziała i sięgnęła po różdżkę. - Longitudo. - machnęła przedmiotem, a sukienka rudej wydłużyła się do połowy uda.
- Och, dziękuję ci Herm, ratujesz mi życie!!! - mocno przytuliła brunetkę.
W tym czasie do dormitorium weszły Parvati i Lavender.
- Można wiedzieć dokąd się wybieracie? - spytała druga z nich i zlustrowała Hermionę od stóp do głów nienawistnym wzrokiem. - Po strojach poznaję, że idziecie szukać szczęścia przy ulicy. Przydało by ci się trochę kasy, co Weasley? Jednak obawiam się, że to dla was trochę za wysoka liga.
- Nie twoja sprawa gdzie idziemy. - odparła Ginny, po czym chwyciła za rękę przyjaciółkę, która już ruszała, żeby rzucić się na Lavender i wyciągnęła ją z dormitorium.

***

Draco siedział na kanapie popijając Ognistą Whisky, słuchając dosyć głośnej muzyki i odpędzając się od "Wkurzającej-Bardziej-Niż-Irytek-Po Pijaku-Szturmujący-Na-Dolores-Umbridge-Tego-Mopsa Parkinson", gdy usłyszał pukanie do drzwi pokoju wspólnego. Wszyscy Ślizgoni z szóstego roku byli już lekko wstawieni i dobrze się bawili.
Chłopak dźwignął się z siedzenia i podszedł w stronę wejścia.
- Kogo my tu mamy? - spytał otwierając drzwi, za którymi stali Harry, Hermiona i Ginny. - Hasło?
- Niby skąd mamy znać hasło do pokoju Slytherinu? - spytał Wybraniec.
- Nie wiem, ale bez niego nie wejdziecie. - uśmiechnął się szeroko. - Chociaż chyba jest inna możliwość...
- Już się boję. - parsknęła Hermiona.
- Spokojnie. Wystarczy, że mnie pocałujecie. - uniósł do góry prawą brew.
Ginny bez namysłu złapała blondyna za koszulę i siarczyście cmoknęła go w usta.
- Wpuszczona! - odparł, przepuszczając rudą do środka.
- To może ja pomyślę nad tym hasłem. - stwierdził Harry.
- Nie udawaj, że nie chcesz pocałować moich boskich ust, Potter. - powiedział ironicznie. - Dobrze, znaj moją łaskę. Możesz wejść. - przepuścił przyjaciela, ale zatrzymał brunetkę, sprytnie próbującą przemknąć mimochodem. - Nie tak szybko, Granger.
- Ohh, po prostu mnie wpuść. - poprosiła dziewczyna.
-  Chciałabyś. No dawaj, tylko jeden całus. - złożył usta w dziubek.
Zrezygnowana Gryfonka wysunęła się, żeby cmoknąć chłopaka w policzek, jednak ten przesunął się i mocno wpił w jej usta.
Brunetka była tak zdezorientowana, że nie miała pojęcia kiedy Ślizgon odsunął się posyłając jej dwuznaczny uśmiech i odszedł wgłąb pomieszczenia. Stała tak jeszcze chwilę w osłupieniu, kiedy (w Hermiony przekonaniu) z nikąd wyrósł tuż przed nią nie kto inny jak Teodor Nott.
- Witam w moich skromnych progach! - krzyknął. - Życzy sobie szanowna pani coś do picia?
- Nabijasz się ze mnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Skądże, to mój normalny sposób mówienia. - odparł sarkastycznie.
- Haha, bardzo śmieszne. - odrzekła.
- A ty co taka skwaszona? - spytał troskliwie.
- Nic, tylko niezbyt miłe spotkanie z byłą dziewczyną mojego byłego i byłą przyjaciółką.  
- Czekaj, zgubiłem się, za dużo byłych...
- Czasem twoja inteligencja mnie zadziwia. - westchnęła. - Spotkałam się z Lavender.
- To ta mała ruda, co się kręciła przy Weasley'u? - spytał.
Hermionie nie dane było odpowiedzieć, gdyż na środku pokoju Draco wszedł na stół i zaczął wrzeszczeć:
- Ludzie, uwaga! Kto ma ochotę na zabawę?! - odpowiedziało mu mnóstwo okrzyków. - Świetnie. Zagramy w mieszankę rozbieranego pokera, gry pijackiej i olimpiady wiedzy. Zasady są takie: najpierw gramy rundkę pokera - ten kto przegra musi zdjąć część ubrania, ten kto wygra musi się napić i zadać wybranej osobie pytanie z dowolnej dziedziny. Jeśli ta odpowie na nie prawidłowo musi się napić i nie może być pytana w następnej kolejce, jeśli odpowie błędnie musi zdjąć część ubrania. Gotowi? - spytał gdy wszyscy usiedli w kółku. - Zaczynamy.
Stwierdzenie, że Hermiona była lekko zaniepokojona byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Ona była przerażona.
Oczywiście grała już wcześniej w pokera, ale nie z bandą doświadczonych, a w dodatku zalanych Ślizgonów. To było dla niej swego rodzaju wyzwanie. Zaryzykowała i usiadła w kole między Ginny, a Draco. Harry i Ted usiedli po drugiej stronie.
W pierwszej kolejce nie było źle - nie przegrała, ale też nie wygrała. Wygrała Ginny, która postanowiła upokorzyć Pansy pytaniem o trzech ostatnich amerykańskich prezydentów, na które oczywiście odpowiedziała błędnie.
Jednak w następnych kolejkach nie było tak pięknie. Niedość, że brunetka cały czas przegrywała, odniosła także wrażenie, że wszyscy uwzięli się na nią z pytaniami. Znała odpowiedzi na wszystkie, co oznaczało, że nie musiała się rozbierać, ale za to wypić na raz całą szklankę Ognistej. Po paru kolejkach została w samej bieliźnie i była tak zalana, że nie mogła logicznie myśleć.
- Jeszcze jedna kolejka i zobaczycie Pannę Wiem-To-Wszystko bez stanika! - zażartował Draco, który siedział pozbawiony jedynie koszuli.
- Chciałbyś. - parsknęła dziewczyna.
- W sumie bym nie pogardził. - odparł po zastanowieniu.
- Lepiej się zamknij i rozdaj karty. - warknęła Gryfonka.
Blondyn wyszczerzył się do dziewczyny, po czym wykonał polecenie.
Hermiona po raz pierwszy poczuła, że może wygrać: miała karetę dam.
- Sprawdzam. - powiedział Draco, a Hermiona była tak pewna, że wygra, że uśmiech sam wypłynął na jej twarz.
- Nie tak szybko, skarbie. - rzekł Ted i pokazał swoje karty. - Poker.
Hermionę zatkało. Po uśmiechu bruneta wiedziała, że pytanie będzie do niej i choć nie wątpiła w swoją wiedzę, bała się wpływu alkoholu na jej mózg.
- Hmmm... Pomyślmy. Pytanie do Hermiony: jak w mitologii greckiej nazywał się bóg śmierci?
- Hades. - odparła. Trochę się dziwiła, że chłopak dał jej takie proste pytanie, ale stwierdziła, że nie miał pomysłu lub na razie ją oszczędza.
- Przykro mi kochanie, ale pytałem o boga śmierci, a nie podziemi. Prawidłowa odpowiedź to Tanatos.
Hermionę zatkało. Nie mogła przecież zdjąć stanika, bo to oznaczałoby upokorzenie do końca życia i ciągłe docinki ze strony Ślizgonów.
- Nie. - powiedziała cicho.
- Jak to nie? - spytał z uśmiechem Ślizgon. - Takie są zasady, kotku.
- Proszę cię. - spojrzała na niego błagalnie. - Zrobię wszystko, tylko nie to.
- To nie ja ustalam zasady... Co o tym sądzisz, Smoku? - zwrócił się do blondyna.
- Cóż.. - podrapał się po brodzie z zamyśleniem. - Chyba można by trochę nagiąć zasady. W zamian musisz wykonać dowolne zadanie od Teda.
Hermionie trochę ulżyło, ale niewiele. Przecież nie mogła przewidzieć co wymyśli Nott.
- Mnie to pasuje. - odparł chłopak.
- To wal. - powiedziała zrezygnowana Gryfonka.
- Pomyślmy... Pocałuj mnie.
- I tyle? - odetchnęła z ulgą.
- A co, chciałabyś więcej? - uniósł brew.
- Nie rozpędzaj się tak. - odezwał się niespodziewanie Draco.
- Czekam... - mruknął Ted.
Jako, że chłopak siedział dokładnie po drugiej stronie koła, Hermiona musiała przejść tę odległość w samej bieliźnie i na czworaka. Kiedy już pochylała się nad nim, chłopak złapał ją w pasie i mocno przycisnął jej usta do swoich.
Z początku pocałunek był delikatny i wymuszony. Jednak po chwili przestało to być zadanie, pocałunek stał się namiętny, a oni zupełnie się w nim zatracili. Hermiona na krótką chwilę oderwała się od chłopaka i uśmiechnęła się, po czym z powrotem przywarła do jego warg.
I wtedy urwał jej się film.

__________________________________

Jeszcze raz proszę o komentarze i mam nadzieję, że Wam się podobało. Czekam na opinie :D

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział V "I will wait for you"

Zdenerwowany chłopak szedł szybkim tempem korytarzem prowadzącym do lochów.
Jego zdenerwowanie spowodowane było faktem, że właśnie uświadomił sobie coś do czego nigdy nie miało dojść, co nie miało i nadal nie ma prawa się wydarzyć. A jednak się zdarzyło.
A może to nie prawda? Może to tylko przejściowe, albo sztuczne?
Nie. On był tego pewien. Ale to nie dodawało mu otuchy.
A gdyby to się jednak rozwinęło, czy nie byłoby pięknie? O ile zostałoby odwzajemnione.
Nawet jeśli, to on na to nie zasługuje. Nie po tych wszystkich latach.
Młody mężczyzna musiał jakoś rozwiązać ten problem, a według niego najlepszym rozwiązaniem dla każdego problemu było udawanie, że ów nigdy nie istniał.

***

- Co ja znowu zrobiłem?! - krzyknął Harry, aktualnie przygwożdżony do ściany przez Hermionę, która jedną ręką podnosiła go do góry za kołnierz koszuli, a w drugiej trzymała różdżkę wymierzoną w jego gardło. - I jakim cudem jesteś taka silna?!
- Co zrobiłeś?! Ginny zrobiłeś!!! - odkrzyknęła dziewczyna, jednocześnie przyciskając mocniej różdżkę do jego szczęki.
- Myślę, że jakbym ZROBIŁ Ginny, nie byłoby żadnego problemu. - odparł unosząc lekko kąciki ust.
Gryfonka zwolniła uścisk i walnęła chłopaka w żebra.
- Zboczeniec!
- Kto robi Ginny? - usłyszeli zza rogu głos pewnego Ślizgona.
- Czy ty słyszysz WSZYSTKO? - spytała dziewczyna. - A co do twojego pytania: napewno nie Harry
- Po pierwsze: słychać was dwa korytarze dalej. Po drugie: zawsze mogę ci pomóc z rudą, Potter. - jego brew podjechała niemal do linii włosów.
- Zboczeńcy. Wszędzie zboczeńcy. - westchnęła brunetka.
- Ale serio Potter, powinieneś w końcu się zająć Weasley, jest niewyżyta. Wczoraj walnęła mnie dziesięć razy w ciągu pięciu minut!
- Jestem pewna, że miała do tego powód. - parsknęła Hermiona.
- Aluzje to nie powód, to moja natura! - bronił się blondyn, na co Wybraniec zareagował wybuchem śmiechu.
- Hej! Wszędzie was szukałam! - oznajmiła wspomniana Wiewióra, przyłączając się do reszty znajomych. - Patrzcie kogo znalazłam na błoniach. - wskazała za siebie dłonią.
Stał tam wysoki ciemnowłosy chłopak. Był bardzo, wręcz chorobliwie chudy. Jego oczy miały głęboki ciemny kolor.
- Nott! - krzyknął Draco i walnął starego przyjaciela w plecy. - Jakim cudem jesteśmy z jednego rocznika i z jednego domu, a ja od początku roku ani razu cię nie widziałem?
- Właśnie wróciłem od Munga. Ostatnie wydarzenia nie okazały się dla mnie korzystne. Przy okazji - Zabini cię pozdrawia. - odparł.
- A już myślałem, że o mnie zapomniał... - odpowiedział Ślizgon.
- Nie schlebiaj sobie. - zaśmiał się Ted. - Pozdrawia Ginny.
- Mnie? - odparła niby zdziwiona (Hermiona tak długo znała przyjaciółkę, że wiedziała, że ta udaje) rudowłosa. - Niby czemu miałby pozdrawiać mnie?
- To chyba oczywiste... - zaczął Draco, ale po spojrzeniu posłanym mu przez Wiewiórę zmienił wypowiedź. - ...bo jest idiotą.
- Dziwne wytłumaczenie. - zauważył Harry.
- Ale prawdziwe. Tak długo przebywał z wariatami, że mu się w głowie pomieszało. Bez urazy. - dodał w stronę Teda.
- W zasadzie to masz rację. Jeszcze parę dni i ja bym zwariował. - odparł z uśmiechem.
- Wiesz co? Twój powrót trzeba oblać... - zaczął Draco.
- Jak zresztą wszystko w Slytherinie... - wtrąciła Hermiona.
- ... Co powiesz na imprezę, dzisiaj wieczorem w lochach?
- Tylko jeśli przyjdzie ta piękna dama. - rzucił brunet. - Hermionę i Ginny też zapraszam.
Dziewczyny zaczęły się śmiać, a Draco poklepał Harry'ego po plecach z uśmiechem.

***

- Co do cholery jest, było lub będzie między tobą a Zabinim?! - spytała Hermiona, gdy dziewczyny wróciły do dormitorium.
- Nic. - odpowiedziała obojętnie Ginny.
- Oczywiście. I ty oczekujesz, że ja, JA, która znam cię od ośmiu lat, w to uwierzę? Ginny, ja naprawdę dobrze cię znam i wiem, że coś jest na rzeczy. Więc jeśli nie powiesz nic po dobroci, to wcisnę ci do ust Veritaserum!
- No już dobrze, spokojnie. Nie ma o co się awanturować. Po prostu, jakoś rok, dwa lata temu Blaise mi wyznał, że mu się podobam. Nie byłam wtedy teoretycznie z Harry'm, ale czułam, że to by było jak zdrada. Ja naprawdę go kochałam. Ale teraz nie jestem już tego taka pewna. Może powinnam się wtedy zgodzić? Może z Blaise'em byłoby mi lepiej? Chodzi mi o to, że cały czas wysyłam Harry'emu sygnały, a on nadal nie wykonał żadnego ruchu. Może on po prostu...
- Ginny, kochanie, to dobrze, że w końcu mówisz mi co czujesz, ale dostałaś słowotoku, a ostatnim razem skończyło się to tym, że się spiłaś, płakałaś i przez tydzień słuchałaś Whitney Houston. - przerwała jej brunetka.
- Więc co mam zrobić? Czekać na Harry'ego i być może się nie doczekać czy wybrać Zabiniego? - spytała zrezygnowana.
- A co podpowiada ci serce?
- Moje serce się spiło i słucha Whitney Houston. - odparła ironicznie.
- Nie wiem z kim będziesz szczęśliwsza, ani co czuje do ciebie Zabini, ale wiem jedno - Harry cię kocha. I myślę, że warto chwilę na niego zaczekać.

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział IV "I bet you look good on the dancefloor"

Tak więc, ten rozdział jest dziwny, ale po prostu nie miałam zupełnie weny, a coś wstawiać muszę, więc jest. Tylko proszę bez hejtów.

I oczywiście MUSICIE komentować.

~Autorka

__________________________________________

Następne dwa tygodnie minęły w miarę podobnie - codziennie jedli śniadanie z Malfoy'em, męczyli się na eliksirach (nowa nauczycielka okazała się jeszcze gorsza od Snape'a), Ron nadal się nie odzywał, a Harry nadal nic nie zrobił w sprawie Ginny, co doprowadzało Hermionę do szału.

Tego dnia były jej urodziny, na śniadaniu przyszedł prezent z listem od rodziców. Ale na tym się zakończyło. Żadnych prezentów, żadnych życzeń, jakby wszyscy znajomi o tym zapomnieli.
Brunetka właśnie wracała z kolacji, którą wyjątkowo zjadła sama, bo całe jej towarzystwo zniknęło w tajemniczych okolicznościach.
Szła korytarzem na czwartym piętrze, gdy na jego drugim końcu zobaczyła Malfoy'a ubranego w czarny garnitur.
- Tutaj jesteś! - krzyknął chłopak.
- A was gdzie wcięło? - spytała Gryfonka. Chłopak nie odpowiedział, tylko chwycił ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
- Draco! Postaw mnie na ziemi! - wrzasnęła dziewczyna waląc go pięściami w plecy.
- Spokojnie, mała. Ja tylko cię porywam. - odparł z uśmiechem.
- Porywasz?! Co to ma znaczyć?! - oburzyła się, gdy on jak gdyby nigdy nic niósł ją po schodach. - Natychmiast postaw mnie na ziemi!!!
- Ani mi się śni. - powiedział. - Uspokój się, to nie robi na mnie wrażenia.
- Z Graupem podziałało... - odpowiedziała rezygnując z wierzgania nogami i walenia pięściami.
- Z kim? - spytał blondyn.
- Długa historia. - westchnęła.
- Mamy czas - zaśmiał się.
- Co? Możesz mi powiedzieć gdzie mnie niesiesz?
- Jajco, 1:0 dla mnie.
- Typowy Ślizgon - prychnęła dziewczyna.
- Ale i tak mnie kochasz. - stwierdził z tym swoim cholernym ślizgońskim uśmieszkiem.
- Nie zaczyna się zdania od "ale". - zauważyła Gryfonka.
- Cholera by cię wzięła Granger. Nie powinnaś być czasem Krukonką?
- Nie powinieneś czasem mi powiedzieć gdzie na gacie Merlina mnie prowadzisz?! - odcięła się.
- Zobaczysz na miejscu. Zresztą już dochodzimy.
Hermiona rozejrzała się po otoczeniu. Znajdowali się na siódmym piętrze. Na drugim końcu korytarza wisiał gobelin z Barnabaszem Bzikiem i trollami.
- Pokój Życzeń? - spytała. - Co chcesz mi pokazać w Pokoju Życzeń?
- Wyłącz ten swój wszystko-wiedzący mózg i się zrelaksuj się. - odparł. - Dobra, schodzimy. - zrzucił ją z pleców tak, że prawie rąbnęła o podłogę kolanami.
- Uważaj, człowieku. - powiedziała odzyskując równowagę.
Draco przyjrzał jej się od stóp do głów.
- Hmmm... Przydałby ci się jakiś lepszy strój. - wyciągnął różdżkę. - Caneatorium*.
Ubranie brunetki zastąpiła szmaragdowa sukienka do kolan, puszczona luźno falami od talii. Na jej stopach pojawiły się wysokie czarne obcasy.
- Zalatuje mi tu Slytherinem... - zauważyła dziewczyna.
- Nie marudź - odrzekł chłopak. Podszedł do ściany naprzeciwko gobelinu i zapukał trzy razy. W murze pojawiły się drzwi i po chwili się otworzyły. W środku było tak ciemno, że dziewczyna nie mogła nic zobaczyć.
- Co tam jest? - spytała podejrzliwie.
- Ćśśśśśśś
Chłopak złapał ją delikatnie za ramiona i wprowadził wgłąb pokoju. Po chwili przestała czuć jego dłonie na swojej skórze.
- Draco? - spytała zdezorientowana.
Nagle zapaliło się światło, tak mocne, że Hermiona musiała parę razy mrugnąć, żeby coś widzieć.
- Niespodzianka!!!! - usłyszała niezliczoną ilość głosów.
Znajdowała się w wielkiej sali udekorowanej od góry do dołu balonami. Przy ścianach stały stoły zastawione jedzeniem. Z tłumu ludzi wybiegła Ginny, ubrana w małą czarną oraz czerwone szpilki i uścisnęła brunetkę.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie! - powiedziała.
- Dziękuję, Gin, naprawdę nie musiałaś. - odpowiedziała Hermiona.
- To nie tylko moja robota, Draco i Harry też są winni. Ale teraz najlepsze - zobacz kto przyszedł - dziewczyna wskazała dłonią za siebie.
- Ron!!! - krzyknęła Gryfonka i przytuliła przyjaciela. - Nie mogę uwierzyć, że przyszedłeś! - od tych wszystkich wrażeń miała już łzy wzruszenia w oczach.
- Dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się i wręczył jej mały pakunek.
- Och, Ron, nie musiałeś.
- Masz urodziny, więc tak musiałem. Odpakuj! - zachęcił ją rudzielec.
Dziewczyna rozdarła papier i otworzyła małe pudełko. Znajdował się w nim wyjątkowo brzydki wisiorek bez ładu i składu, przeładowany ozdóbkami.
- I jak? - spytał chłopak.
- Ekhym... Oryginalny. - odpowiedziała Gryfonka. - Sam wybierałeś?
- Tak, chciałem żeby było osobiste. Załóż. - zaproponował.
- Ykhm... Wiesz co? Nie pasuje mi do sukienki. Ale założę na specjalną okazję. - obiecała.
- Jasne. Trochę... Ślizgońska ta sukienka. - stwierdził.
- Nie ja ją wybierałam. Draco mnie przebierał.
- Co?!
- Och, to nie to o czym myślisz. - odparła pośpiesznie. - Wracałam z kolacji, Malfoy wyczarował mi ją.
- On tu jest?! - prawie krzyknął rudy.
- On pomagał to zorganizować. Nie wkurzaj się, proszę. - wykonała swoje popisowe "psie oczy". - A teraz muszę się przywitać z resztą gości, więc cię opuszczę.
Rozejrzała się dookoła. Harry pomachał do niej i pytająco uniósł brwi. Pokazała mu uniesiony kciuk, na znak, że dobrze się spisał i podeszła do Neville'a i Luny, którzy szli w jej stronę.
- Już prawie nie masz nargli! - zachwyciła się Krukonka. - Musisz być naprawdę szczęśliwa.
- Jestem, jestem. A co u was? Nev, spotykasz się z kimś? - zapytała Hermiona.
- Tak, z pewną wspaniałą piękną nieco ekscentryczną blondynką. - odparł i pocałował Lunę w policzek.
- Serio? To świetnie!
- Też tak sądzę. - stwierdził chłopak.
- A czy w twoim życiu jest jakiś mężczyzna, który powiększałby zasoby gnębiwytrysków wokół twojej głowy? - spytała blondynka.
Hermiona nie zdążyła odpowiedzieć, bo poczuła, jak ktoś zakłada jej coś na szyję.
- Wszystkiego najlepszego. - usłyszała przy uchu szept, łaskoczący jej skórę.
Nawet gdyby nie rozpoznała nadawcy po głosie, z pewnością rozpoznałaby go po wyglądzie wisiorka. Był to srebrny smok z mieniącym się różnymi odcieniami zieleni, wielkim okiem. Uśmiechnęła się pod nosem i zobaczyła, że para zdążyła się już ulotnić.
Spojrzała za siebie i zauważyła Rona. Patrzył na jej szyję z wyrzutem. Rzucił jej krótkie urażone spojrzenie i ruszył do wyjścia. Hermiona pobiegła za nim, jednak zanim dotarła do drzwi, on już był na zewnątrz.
Zrezygnowana usiadła na kanapie i ukryła twarz w dłoniach.
"Dlaczego on zawsze musi być tak cholernie uparty i zazdrosny?!" pomyślała "Świetnie, przez tego arystokratycznego dupka robię się wulgarna!"
- Arystokratycznego dupka? Czuję się urażony. - Draco przysiadł się obok niej.
- Co ci mówiłam o używaniu legilimencji w stosunku do przyjaciół? - odcięła się.
- Ten dekret nie mówi nic o smutnych przyjaciołach. - odparł. - O co chodzi?
- O tego cholernego Rona. Wkurzył się jak zobaczył wisiorek od ciebie- przy okazji, dziękuję, jest cudowny - i wyszedł.
- Nie ma za co. Dlaczego tak się wściekł na jego widok? - spytał.
Dziewczyna pokazała mu naszyjnik, który dostała od rzeczonego "cholernego Rona".
- Wyciągnął to ze śmietnika? - zapytał ironicznie.
- Nie pomagasz. - odparła i ponownie okryła twarz włosami.
- Och, przepraszam. Lepiej chodź zatańczyć. - zaproponował.
- Nie mam teraz ochoty na taniec. Po prostu mnie tu zostaw i idź się bawić.
- Chciałabyś. - złapał ją za rękę. - No chodź. Założę się, że świetnie wyglądasz na parkiecie.
- Ale ja nie umiem tańczyć - odparła, mając jeszcze resztkę nadziei na zostanie na kanapie.
- Och, Granger, Granger. - westchnął -Przez tego arystokratycznego dupka, również częściej kłamiesz. Nie oszukasz mnie, widziałem cię z Krumem na Balu Bożonarodzeniowym. Lepiej rusz swój zgrabny tyłek i trochę się rozerwij.
- Mój ZGRABNY tyłek? - spytała.
- Tylko stwierdzam fakty. A teraz chodź. - pociągnął jej ramię tak, że wstała i zaprowadził na środek pokoju. Jedną dłonią złapał jej dłoń, a drugą położył na jej biodrze.
Hermionę przeszył dreszcz. Jeszcze nigdy nie była tak blisko niego. Jednak, chociaż sama nie wiedziała czemu czuła się w jego ramionach bezpieczniej niż gdziekolwiek indziej.
I sama nie wiedziała czy ją to niepokoi czy wręcz przeciwnie.


*Caneatorium (z łac.) - suknia wieczorowa

czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział III "Any time at all"

Hermiona obudziła się gdy tylko pierwsze promienie słońca oświetliły jej twarz i od razu zdała sobie sprawę z bardzo wesołego faktu. Zerwała się z łóżka i zaczęła potrząsać leżąca na posłaniu obok Ginny.
- Ginny, obudź się! Dzisiaj szkoła!!! - krzyknęła.
Ruda przetarła oczy i obróciła się na bok.
- Nie dołuj mnie, kobieto. - wymruczała w poduszkę i potężnie ziewnęła.
- Kto rano wstaje, temu Merlin daje! - zachęciła ją brunetka.
- Kto rano wstaje ten jest niewyspany. - odcięła się Wiewióra. - A teraz oddal się co najmniej na pięć metrów i się nie odzywaj, bo dostaniesz Avadą. A tak ogólnie to która godzina?
- Ósma pięćdziesiąt. - powiedziała Hermiona z tajemniczym uśmiechem.
- Co?! Już tak późno?! Przecież za dziesięć minut śniadanie!
Ginny wyskoczyła spod kołdry i zaczęła gorączkowo się ubierać, w czasie gdy jej przyjaciółka zwijała się ze śmiechu.
- A ty dlaczego jesteś taka szczęśliwa? - zapytała gdy do końca się już ubrała. - I czemu jesteś jeszcze w piżamie?
- Kochanie, jest ósma piętnaście. - odpowiedziała dziewczyna, czego pożałowała, gdy zobaczyła, lecącą w jej stronę poduszkę. Ochroniła się przed nią rękami i rzuciła z powrotem do przyjaciółki. Ta bitwa trwała jeszcze jakiś czas, po czym dziewczyny zeszły razem na śniadanie.
Gdy weszły do Wielkiej Sali Harry i Draco już jedli przy stole Gryffindoru. Rona nie było nigdzie w okolicy.
- Pan Ponury się nie odzywał? - spytała Hermiona, gdy usiadły obok nich.
- Nie. - odpowiedział Harry. - Gdy wróciłem wczoraj po kolacji, już spał, a jak się obudziłem już go nie było.
- Dostaliście już plany lekcji? - zapytała Ginny.
- Nie, ale McGonnagal już je roznosi - odparł Wybraniec wskazując w stronę nauczycielki, która właśnie do nich szła.
- Dzień dobry moi drodzy. - powiedziała. - Tak.... Pan Potter. - wręczyła mu kawałek pergaminu. - Pani Weasley... I pani Granger. O! Pan Malfoy. Szczerze mówiąc tego się nie spodziewałam. Profesor Thompson zaraz przyniesie panu plan. - uśmiechnęła się i odeszła.
Hermiona spojrzała na pergamin i sprawdziła jakie ma tego dnia zajęcia. Mugoloznastwo, runy, obiad i dwie godziny eliksirów. Nie tak źle. Wiedziała, że tylko ona zapisała się na mugoloznastwo, więc nawet nie pytała towarzyszy co mają pierwsze.
- Czyli spotykamy się na obiedzie. - rzekła Wiewióra. - Hermiona, idziesz się się przebrać?
- Nie, jeszcze chwilę zostanę. - oświadczyła brunetka, a dziewczyna przebiegła przez salę. - Draco. - pstryknęła chłopakowi palcami przed twarzą. - Nie musisz przypadkiem iść do Thompson?
- Aaa, tak. - powiedział wyrwany z zamyślenia blondyn i również wyszedł.
- Możesz mi wyjaśnić dlaczego pozbywasz się wszystkich w promieniu pięciu metrów? - spytał Harry.
- Muszę z tobą porozmawiać. - odparła.
- O czym?
- Tylko nie próbuj uciekać. Chcę porozmawiać o Ginny. - chłopak już chciał się wyrywać, ale Hermiona przytrzymała go za rękę. - Harry, ja widzę, że wciąż coś do niej czujesz i ci na niej zależy.
- Insynuujesz, Hermiono. Poza tym nawet jeśli, to ona i tak nie jest zainteresowana.
- I tu się mylisz. - powiedziała dziewczyna.
- Jak to? Powiedziała, że jej się podobam? Tak powiedziała?
- Widzisz? ZALEŻY CI! I nie, nie powiedziała tego dosłownie, ale widzę jak ci się przygląda gdy nie patrzysz. Ona za tobą tęskni. I jeśli ty nic z tym nie zrobisz, to ja zrobię. - zakończyła swoją przemowę. - A teraz wybacz, ale się spóźnię na lekcję. - powiedziała i pobiegła do wieży Gryffindoru.
Wbiegła do dormitorium, zgarnęła książki i popędziła na drugie piętro, gdzie znajdowała się klasa mugoloznastwa.
Gdy Hermiona dotarła na miejsce, nauczycielka właśnie wchodziła do klasy, wszyscy inni byli już w środku. Dziewczyna przeminęła przez drzwi i rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu wolnego miejsca. Na mugoloznastwie zawsze siedziała sama. Szybko okazało się, że przy wszystkich ławkach już ktoś siedzi, musiała się więc do kogoś dosiąść. Nie było żadnych Gryfonów, oprócz niej. Kiedy już miała zająć miejsce obok Milicenty Bulstrode (co uważała za najmniejsze zło), zobaczyła w trzeciej ławce pewnego wysokiego blondyna.
- Draco? - spytała, wyjmując książki. - Ty na mugoloznastwie?
- Zawsze interesowałem się mugolami, ale wiesz... Mój ojciec. - odpowiedział.
- Cisza! - na środek klasy weszła niska ruda kobieta o wielkich oczach. Wszystkie rozmowy ustały. - Nazywam się Margaret Thompson, możecie się do mnie zwracać profesor Maggie. To tyle słowem wstępu, a teraz przedstawię wam wasze zadanie zaliczające OWUTEMy. Otóż na moich zajęciach nie będzie tradycyjnych testów, które tylko potęgują stres, a po nich nic nie zapamiętujecie. U mnie będziecie mieli prezentacje. W tym roku tematem będą mugolscy pisarze. Ale szczegółów dowiecie się w późniejszym czasie. Będziecie przygotowywać prezentacje w parach, tak jak siedzicie w ławkach. A teraz proszę otworzyć podręczniki na stronie piętnastej i zrobić notatkę z tematu.
Lekcja upłynęła szybko i minęła zanim Hermiona się zorientowała. Następną lekcję miała spędzić w otoczeniu samych Krukonów, więc chociaż lubiła runy, humor jej się trochę pogorszył.
Gdy dotarła na lekcję okazało się, że profesor jest chory, a lekcja odwołana. Zdecydowała się więc, że pójdzie do biblioteki poszukać informacji do wypracowania o mugolskich środkach transportu.
Gdy szukała odpowiedniej książki usłyszała stukanie w okno, przy kktorym zawsze siedziała. Spojrzała przez nie i zobaczyła małą szarą sówkę. Wpuściła ją i odwiązała jej od nóżki biały kawałek pergaminu. Otworzyła go po czym przeczytała zawartość:

"Do Szanownej Panny Hermiony Nigdy Nie Przestającej Wkuwać Granger.

Z wielkim rozczarowaniem raczę zauważyć, że pomimo odwołanej lekcji Pani nadal przebywa w bibliotece i UCZY SIĘ. Uważam to za wysoce niestosowne i postanowiłem coś z tym zrobić.

Po pierwsze proszę wstać i spojrzeć na górną półkę..."
Hermiona z powątpiewaniem wstała i spojrzała w wyznaczone miejsce. Przed książkami stała mała różowa babeczka. Zdjęła ją i spojrzała z powrotem na kartkę.
"...Ma już ją Pani? Dobrze.
Teraz proszę ją zjeść, bo jest pani tak chuda, że to powinno być zabronione. Nie czytać dalej przed zjedzeniem!..."
Brunetka zaśmiała się pod nosem i skonsumowała ciastko. Zawsze miała słabość do słodyczy.
"... Smakowało? Wspaniale! Teraz proszę rozpiąć przynajmniej dwa guziki koszuli, bo wygląda pani jak zakonnica..."
Nie wiedząc, dokładnie czemu to robi, dziewczyna wykonała polecenie.
"... Pięknie! Teraz proszę spakować swoje rzeczy i wyjść z biblioteki na korytarz..."
Hermiona zrobiła co kazał liścik i rozejrzała się po holu, na którym się znajdowała.
"... Znakomicie. Teraz proszę się zrelaksować.

Do usług zawsze i wszędzie,
D. M.

PS. Uwaga pod nogi! Za trzy... Dwa.... Jeden."
Nagle poczuła pod nogami wibracje. Nie mogła się ruszyć. Zaczęła przemieszczać się w powietrzu. Wkrótce była już na błoniach. Niewidzialna siła posadziła ją pod jej ulubionym drzewem przed jeziorem. Na trawie leżała jej ulubiona książka "Romeo i Julia".
Gryfonka uśmiechnęła się i oddała lekturze.

_________________________________________

Mam świadomość, że ten rozdział był beznadziejny, ale niestety tylko na tyle mnie teraz stać. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.

Jak zawsze proszę o komentarze :)

~Autorka